środa, 13 listopada 2013

SZKOLNA TWÓRCZOŚĆ

Pisane przy piosence Taylor Swift - All Too Well




Witaj,


Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Mieliśmy po 8 lat.
Było ciepłe, sierpniowe popołudnie na Ulicy Pokątnej.
Można było pomyśleć, że spotkaliśmy się przez przypadek.
Zaprzyjaźniliśmy się.
Widywaliśmy się codziennie.
Zżyliśmy się.
Pamiętasz naszą obietnicę?
Przyrzekliśmy sobie, że nieważne do jakiego domu trafimy to zawsze będziemy się przyjaźnić.
Całą drogę do Hogwartu rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Cudowne chwile.
Nadeszła pora przydziału.
Trzymaliśmy się za ręce.
Nadeszła moja kolej.
- Gryffindor! - krzyknęła Tiara.
Wszyscy Gryfoni klaskali.
Idąc do stołu Gryfonów, patrzyłam tylko na Ciebie.
Później nadeszła Twoja kolej.
W głębi duszy modliłam się, żebyś trafił do tego samego domu co ja.
- Slytherin! - krzyknęła Tiara.
Posmutniałam, ale przypomniałam sobie obietnicę, którą sobie złożyliśmy.
Podniosła mnie na duchu.
Drugi rok szkolny.
Coś się zmieniło...
Znaleźliśmy sobie nowych przyjaciół.
Nazwałeś mnie szlamą.
Wtedy zrozumiałam, że tą zmianą byłeś Ty.
Zapomniałeś o naszej obietnicy.
Już wtedy zrozumiałam, że nic już nie mogło być tak samo.
4 lata później.
  Zostałeś jednym z jego zwolenników.
Nie myślałam, że mogłeś upaść tak nisko.
Harry powiedział mi o wszystkim.
Nie chciałam w to wierzyć.
Miałam nadzieję, że to wszystko to głupoty.
Uciekłeś razem z nimi.
Mijały lata...
Pokonaliśmy Czarnego Pana.
W końcu byliśmy wolni.
 Słyszałam, że założyłeś rodzinę.
Twoją żoną została Astoria Greengrass.
Mieliście syna Scorpiusa.
Za każdym razem kiedy pomyślę o tym, że to nie ja jestem Twoim powodem do uśmiechu to mam ochotę się rozpłakać.
Też założyłam rodzinę.
Razem z Ronaldem Weasley'em.
Lecz nie czuję się w tej rodzinie szczęśliwa.
Teraz żałuję, że nie wyznałam Tobie swoich uczuć do Ciebie, gdy miałam okazję.
Kocham Cię, Draco.


Na zawsze
Twoja, Hermiona.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 7

Chłopak odsunął się od niej i odszedł. Najzwyczajniej w świecie odszedł. Bez słowa. Jakby nic się nie stało, albo i nie miało stać. Blondyn ruszył do Wielkiej Sali do stołu Ślizgonów, a dziewczyna stała jak słup soli czując nieprzyjemny dreszcz przechodzący całe jej smukłe ciało. Wzięła powoli oddech analizując co w ogóle tutaj zaszło. Chciała się dowiedzieć kim był ten tajemniczy człowiek, a skończyło się prawie na pocałunku. Pocałunku, o którym kiedyś najbardziej w świecie marzyła. W tej chwili na tą myśl chciało jej się jedynie zwymiotować.
- Wredny, egoistyczny arystokratyczny dupek. Za kogo on się w ogóle ma? - usłyszała głos w swojej głowie. - Co on sobie w ogóle myśli? Że spojrzy mi w oczy tak jak tego nigdy nie zrobił żaden chłopak i to wszystko załatwi? Och, nie. Następnym razem mu nie odpuszczę.
Katie ocknęła się, po czym ruszyła do Wielkiej Sali w stronę stołu Gryfonów. Zauważyła tam już siedzącą Złotą Trójkę wraz z Chris'em. Widać było, że doskonale się już dogadywali. Kiedy zajęła miejsce pomiędzy Hermioną, a Chris'em głośno westchnęła.
- Co się stało? Gdzie wczoraj zniknęłaś? - zapytał Chris. - Szukałem cię po całej szkole, ale nie mogłem nigdzie ciebie znaleźć.
- Zauważmy, że Malfoy też gdzieś wczoraj zniknął. - powiedział rudzielec.
Katie poczuła się zakłopotana, nie wiedziała co ma im powiedzieć. Nie chciała ich oszukać, bo byli jej najlepszymi przyjaciółmi, ale nie mogła im powiedzieć, że resztę dnia spędziła z Malfoyem.
- Nie było mnie wczoraj, bo... - ucięła Katie. - Bo byłam u Hagrida. Tak, właśnie byłam u Hagrida.  - skłamała.
- Po co? - zapytał Harry.
- Bo dawno u niego nie byłam i postanowiłam zrobić mu niespodziewaną wizytę.
Pomimo tego, że Katie zawsze dobrze kłamała to nie była pewna czy jej przyjaciele to łyknęli. Co miała im powiedzieć? "Spędziłam cały dzień Malfoyem w Trzech Miotłach i trochę wypiliśmy.". Jakby to zabrzmiało? Pomyśleliby, że Gryfonka mogła nawet się z nim zaprzyjaźnić, albo może i coś więcej. Na szczęście temat na tym się zakończył. Nie chciała zobaczyć ich reakcji jakby się dowiedzieli, że wczorajszy dzień spędziła ze Ślizgonem. Katie szybko wzięła parę kiełbasek, po czym szybkim tempem je zjadła. Wszyscy zaczęli powoli wychodzić z Wielkiej Sali na lekcje, gdyż zbliżała się już ósma godzina. Gryfoni pierwszą lekcję w planie mieli historię magii z profesorem Binnsem. Niestety, z Ślizgonami.Na tą myśl Katie głośno westchnęła i szła w stronę klasy jak na skazanie. Nie dosyć, że musiała z jednym uczniem Slytherinu spędzić wczoraj praktycznie cały dzień wbrew własnej woli to jeszcze musi się widywać z nim i resztą jego kolegów na lekcjach.
- Boże, dlaczego? - zapytała siebie w duchu.
Fakt, kiedyś dziewczyna się cieszyła na każdą lekcję ze Ślizgonami, bo mogła widywać zawsze Draco, ale teraz oddałaby wszystko, żeby plan lekcji mógł ulec zmianie.


*****


Dracon mógł posunąć się trochę dalej, ale miał inne plany wobec słodkiej panny Johnson. Być może to będzie wredne... Nie, to będzie bardzo wredne, ale wiele z tego zyska. On chce ją w sobie rozkochać. Chce sprawić, że dziewczyna będzie za nim tęsknić za każdym razem, gdy będzie odchodził. Żeby nie mogła się się doczekać kiedy go zobaczy, nie mogła spać, bo będzie myślała tylko o nim. Plan doskonały i w stylu Draco Malfoya. Na myśl o jego realizacji, kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Kiedy chłopak szedł w stronę stołu Ślizgonów, wciąż czuł słodkie perfumy Gryfonki. Jeszcze trochę, a można by było pomyśleć, że chłopak się w niej zakochał.
- Malfoy, przestań tyle o niej myśleć. To zwykły mieszaniec. - pomyślał.
Lecz nie mógł. Chciał ją w sobie rozkochać, ale jest opcja, że blondyn mógł się zakochać w niej nawet o tym nie wiedząc. Ale wiedział jedno... Jeśli jego plan miał się udać to musiał być dla niej miły, a może i dla wszystkich  tak bardzo, że nawet dla swoich przyjaciół mógł być nie do poznania.
Kiedy Książę Slytherinu dotarł do stołu, zajął miejsce pomiędzy Blaise'em, a Goyle'em, po czym podparł swój podbródek o swoją rękę. Chłopak był cały czas zamyślony, można by powiedzieć, że był w innym świecie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po jakimś czasie szturchnął go jego czarnoskóry przyjaciel. Draco się ocknął i spojrzał na niego.
- Stary, wszystko gra? - zapytał.
Chłopak nie odpowiedział na pytanie tylko wziął złoty kielich i nalał sobie soku z dyni, po czym go wypił. A gdyby tak Draco zaczął być miły właśnie w tym momencie? Johnson by zauważyła tą jego "zmianę" i jego plan łatwiej było wprowadzić w życie.
- Malfoy, jesteś genialny. - usłyszał swój głos w głowie.
Na tą myśl chłopak uniósł swoje kąciki ust ku górze, po czym zwrócił się do Blaise'a, który wciąż mu się przyglądał.
- Wszystko jest w porządku, mój przyjacielu. - powiedział, po czym poklepał go po ramieniu.
Wszyscy jego przyjaciele, którzy siedzieli blisko niego byli trochę zdziwieni. Zwykle odpowiadał z sarkazmem, a teraz stał się... Milszy, weselszy co było do niego niepodobne.  
Draco wraz ze swoimi przyjaciółmi wstali od stołu i ruszyli w stronę sali, gdzie miała się odbyć ich pierwsza lekcja, czyli historia magii.



*****


Lekcja trwa od 10 minut, a wszyscy już przysypiali z wyjątkiem Hermiony Granger, która robiła notatki. Katie starała się walczyć z sennością, ale to na nic.Oczy same jej się zamykały, a umysł popadł w otępienie. Na tej lekcji jedyne o czym marzyła to znaleźć się w swoim wygodnym łóżku. Przypomniało jej się, że dzisiaj czeka ją kolejny dzień, a raczej kolejna noc patrolu z Malfoyem.
- Czy ten miesiąc może już minąć? - pytała siebie w głowie.
Brązowowłosa nudząc się, zaczęła się rozglądać po klasie. Wszyscy leżeli na swoich ławkach i przysypiali jak co lekcję. Nagle jej wzrok zatrzymał się na jednej osobie. Na Draconie i on... Uśmiechał się do niej?
Nie, to przecież niemożliwe. Chyba musiało jej się coś przewidzieć. W końcu nie spała prawie całą noc. Odwróciła się w stronę tablicy, po czym mrugnęła szybko kilka razy i ponownie spojrzała na blondyna. To jej się w ogóle nie zdawało. Wielki Pan Draco Malfoy zaszczycił swoim szczerym uśmiechem Gryfonkę. Musiała przyznać, że uśmiech miał piękny. Dziewczyna odwróciła się przodem do tablicy. Spoglądając swoim wzrokiem w dół delikatnie się uśmiechnęła. Chris widział tą krótką "scenę" i można by pomyśleć, że chłopak mógł poczuć się o nią zazdrosny. Po niedługim czasie profesor Binns lekcję zakończył zadając pracę domową.
Kiedy wszyscy wyszli z klasy Katie zaczepił Chris.
- Katie, mam takie pytanie. - zaczął.
- Tak? - dziewczyna zwróciła swój wzrok na bruneta.
- Czy między tobą, a tym Ślizgonem, no wiesz... Coś jest? - zapytał.
- Co? Skąd ci przyszło do głowy, że między nami może coś być?
- Widziałem jak na siebie patrzyliście.
- Chris, mogę ci teraz przysiąc, że między mną, a popierdolonym arystokratą nic nie ma, nie było i nic nigdy nie będzie. - powiedziała stanowczo.
Chris odetchnął, po czym szeroko się uśmiechnął. Czyżby on był zazdrosny o swoja przyjaciółkę?
Po po kilkunastu minutach wszyscy zaczęli wchodzić na górę po spiralnych schodach na lekcję wróżbiarstwa. Kolejną najnudniejszą lekcję w tej szkole. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul. Kiedy wszyscy zasiedli na swoich miejscach, profesor Trelawney zaczęła lekcję.
- Witajcie. Dzisiaj nauczę was chiromancji, czyli wróżenia z dłoni... - zaczęła pani profesor.
Lavender i Patil były bardzo zainteresowane tą lekcję, lecz nie można tego było powiedzieć o reszcie. Katie w głowie cały czas miała ten cudowny uśmiech Dracona. Wydawało jej się, że cały czas go widziała przed sobą.
- Cholera, Katie ogarnij się. - skarciła samą siebie w myślach.
Powoli czuła, że zasypia. Nie przepadała za wróżbiarstwem. Prawdę mówiąc, nie ma lekcji na której by się nie nudziła. Katie się wydawało, że czuję na sobie jego wzrok. To takie dziwne uczucie. Poczuła jak dreszcz przechodzi przez jej ciało.
- Katie, ty go nienawidzisz. - powtarzała to sobie w kółko w głowie.
Cała lekcja jej się dłużyła i dłużyła. Czuła jakby trwała wieczność, dopóki pani profesor nie zadała im pracy domowej i nie oznajmiła, że lekcja się skończyła.


*****

Zbliżała się godzina 20. Katie w końcu położyła się na swoim łóżku. Miała jeszcze godzinę do patrolu z Księciem Slytherinu. To wszystko wydawało się jej podejrzane. Od kiedy to on się do niej uśmiecha i to tak szczerze? Nigdy nie widziała, żeby się uśmiechał do niej. Może z wyjątkiem sytuacji kiedy Gryfonka stawała w niezręcznych sytuacjach. Tak jak dzisiejszego ranka. Dziewczyna już nie wiedziała co miała myśleć. On stał się dla niej skomplikowaną zagadką. Katie czuła jak jej oczy się powoli zamykają. Nie mogła nic na to poradzić.



Widziała jego cudowny uśmiech.
Stała naprzeciw niego.
Ubrana w śliczną, zwiewną kremową suknię.
On ubrany w garnitur.
On się do niej zbliżał.
Znikąd zaczęła grać wolna muzyka.
Znaleźli się na środku Wielkiej Sali.
Wszystko było pięknie udekorowane.
Byli sami.
 Zaczęli tańczyć.
Przytuleni do siebie.
Patrzyli sobie w oczy.
Oboje uśmiechali się do siebie.
Rozmawiali i śmiali się.
Ponownie spojrzeli sobie w oczy.
Ich twarze dzieliły centymetry.
Milimetry.



Katie się obudziła, nie wierząc w ten sen. Szybko spojrzała na budzik, który wskazywał godzinę 21.30.
- Cholera. - powiedziała sama do siebie.
Szybko wstała, po czym ruszyła po schodach z dormitorium dziewcząt do pokoju wspólnego, a później przeszła przez obraz Grubej Damy. Zaczęła szybko biec i szukać Malfoya. Może po tej "zmianie" postawił się na patrolu?
Po 15 minutach znalazła go. Był odwrócony w jej stronę. Kiedy ją zobaczył momentalnie się uśmiechnął i podszedł do niej.
- Gdzie byłaś? Martwiłem się. - powiedział.
- Bo, ja... - zaczęła Katie, ale ucięła.
Czekaj, czekaj... On się martwił. Czy on sobie robił jakieś żarty? Jeśli tak to były wyjątkowo kiepskie.
- Czy ty dobrze się czujesz? Może jesteś chory? - zapytała patrząc na chłopaka.
- Czuję się świetnie. - powiedział.
- Och... To dobrze.
Dziewczyną wyminęła chłopaka, ale on ją chwycił za nadgarstek.
- Katie... - zaczął, przy czym spojrzał w jej czekoladowe oczy i odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. - Chcę ci powiedzieć, że...



Cześć. Chcę was przeprosić za to, że tak długo zwlekałam z tym rozdziałem, ale znowu straciłam wenę. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Przepraszam, że jest taki krótki, ale przy kolejnych postaram się wszystko bardziej rozwijać. Jeśli dotrwaliście do końca to napiszcie komentarz. Dla mnie one wiele znaczą i motywują do dalszej pracy :)

środa, 16 października 2013

Rozdział 6

Obok niej stał jego ojciec. Co on tu do jasnej cholery robił?
- Co ty tu robisz, Draco? Wiesz, która jest godzina? - usłyszał jego chłodny jak lód głos.
Rzeczywiście, słońce już powoli zachodziło, co wskazywało, że robi się już późno.
- To akurat nie twoja sprawa.
Skinął głową na Katie, po czym powiedział.
- No, już. Zmywaj się stąd!
Nie miał zamiaru jej w to wszystko wciągać. Z resztą to nie była jej sprawa. Dziewczyna ani drgnęła.
- Wynoś się stąd! - powiedział głośniej.
Katie się ocknęła i wyminęła wysokiego mężczyznę o długich blond włosach, ubranego w czarną szatę i opierającego się o laskę, która była zakończona figurką węża. Chyba musiał należeć kiedyś do Slytherinu.
- A więc to musi być jego ojciec. - pomyślała Gryfonka po chwili.


*****


Dracon nacisnął klamkę, a drzwi gospody otworzyły się głośno przy tym skrzypiąc. Wszedł do środka razem z ojcem. Udali się do stolika, przy którym siedział podpity już Zabini.
-Nie wiedziałem, że pijesz Draco. - powiedział Lucjusz.
- To dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. W ogóle co ty wyprawiasz? Pojawiasz się tutaj i jeszcze w tym stroju... Ja bym się nawet ucieszył, ale matka pewnie byłaby załamana , gdybyś trafił Azkabanu.
- Milcz.  - mruknął cicho jego ojciec.
Był wściekły, nie trudno było zauważyć to w jego oczach. Widać było, że nad czymś intensywnie myśli.
- Mógłbyś mi wytłumaczyć co robiłeś w towarzystwie tej dziewczyny?
-Nic..Po prostu mam z nią szlaban u McGonagal.. - mruknął młody Malfoy.
-Nie martw się, postaram się to jakoś załatwić.
Lucjusz poklepał swojego syna po ramieniu, po czym jakby nigdy nic wstał od stołu i wyszedł.
-Wierzysz mu?
Zapytał Blaise, mimo wypitego alkoholu wciąż zachowywał trzeźwość umysłu.
-Masz mnie za głupca?
Przejechał opuszkami palców po butelce alkoholu stojącej przed nimi, chwycił w dłoń szklankę i jednym susem wypił jej zawartość.


*****


Katie obejrzała się ostrożnie do tyłu, po czym dalej szła przed siebie. Dziwne, że młody Malfoy nie chciał jej zatrzymać, ale z resztą sam kazał jej spadać. Tylko, że jak McGonagall nie spotkała ani jej, ani Księcia Slytherinu na patrolu to mogli mieć oboje wielkie kłopoty.
- Co ja teraz zrobię? - pomyślała.
Nie wiedziała gdzie kompletnie ma iść, co zrobić.Dziewczyna postanowiła nie wracać na razie do szkoły, żeby dostać opierdol za samą siebie i za Malfoya za to, że opuścili jeden wieczór patrolowania.  Po jakiś 20 minutach kręcenia się na świeżym powietrzu zorientowała się, że ma na sobie nadal płaszcz Draco. Nie mogła przestać zaciągać się jego zapachem.
- Nie, stop! Katie, nie popełniaj tego błędu co wcześniej. - usłyszała swój głos w głowie.
Będzie musiała go mu w końcu oddać, ale raczej nie dzisiaj. Chyba, że los po raz kolejny mógł sprawić, żeby doszło do kolejnego spotkania. Po godzinie zdecydowała, że wróci do szkoły. McGonagall pewnie się i tak połapała, że ich dwójka zniknęła. Pomimo tego, dziewczyna obmyślała plan jak przejść niezauważona, co było trudne. Na zewnątrz robiło się coraz chłodniej. Kiedy, w końcu dziewczyna była blisko głównego wejścia do zamku, zauważyła Malfoya z jego czarnoskórym przyjacielem. Katie szybko zdjęła płaszcz i podbiegła do Malfoya. Kiedy stanęła naprzeciw niego, oddała mu płaszcz.
- Dziękuję. - wyszeptała, po czym ruszyła w stronę wejścia.


*****


Ślizgoni posiedzieli jeszcze godzinę w Trzech Miotłach. Nie odzywali się do siebie ani słowem, to wszystko było...dziwne.
-Diable zbieraj się. - mruknął po chwili.
Wstałem od stołu, otrzepał spodnie i rzucił na blat parę galeonów. Piwo, które Blaise zamówił dla dziewczyny nadal stało nietknięte. Pochylił się, chwycił kufel w dłoń i szybko je wypił. Oboje wyszli z gospody, po czym ruszyli w stronę szkoły.
- Daleko jeszcze? - usłyszał za plecami głos Blaisa.
Droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a minęło dopiero 30 minut. Dopiero teraz blondyn zdał sobie sprawę, że Johnson mogła najzwyczajniej w świecie nie znać drogi powrotnej. Może i nawet cieszyłby się z tego, gdyby się gdzieś zgubiła, ale McGonagall jest święcie przekonana, że byliśmy razem na patrolu, a co za tym idzie teoretycznie, że chłopak byłby ostatnią osobą, która ją widziała. Jego obawy jednak szybko się rozwiały. Dwójka przyjaciół zbliżała się do wejścia zamku, gdy Draco dostrzegł w oddali postać. To z pewnością Gryfonka.. Z daleka było widać, że jest przemarznięta. Jej drobne ciało aż trzęsło się z zimna.Oczywiście musiała się zgubić, w końcu wyszła wcześniej od nich. Dziewczyna jednak ich zauważyła, bo podbiegła do nich, a raczej... Do Malfoya. Wcisnęła mu w rękę jego płaszcz i wyszeptała ciche "dziękuję", po czym ruszyła w stronę wejścia. Chłopak stał jak słup przez parę sekund, po czym krzyknął.
- Johnson, czekaj!
Brązowowłosa dziewczyna się nie zatrzymała. Mogła go nie usłyszeć, albo wolała go ignorować. Można było się tego spodziewać. Cholerna, durna dziewucha. Cisnął w Blaise'a swój płaszcz i ruszył za nią. Gdy był już wystarczająco blisko niej, złapał ją za nadgarstek i dość brutalnie szarpnął w swoją stronę.
- Byliśmy dziś na patrolu prawda? - zapytał.
Jego słowa kipiały złością. Czyżby powróciły stary Draco Malfoy?
- Nie, nie byliśmy. - odpowiedziała.
Katie uwielbiała denerwować Ślizgonów. W końcu to było takie jej hobby.
- Johnson, weź mnie nie wkurwiaj, bo skończysz jak jęcząca Marta.
Dziewczyna trochę się przestraszyła tej groźby, więc powiedziała.
- Dobra, dobra. Byliśmy razem na patrolu.
W jej głosie można było usłyszeć odrobinę przerażenia. Dziewczyna spuściła wzrok, po czym odeszła. Tak naprawdę to McGonagall mogła ich złapać na patrol, bo była prawie 21. Więc, jeśli kogoś złapała swoim sokolim wzrokiem to na pewno zagnała od razu na patrol.
- Żeby tylko McGonagall mnie nie złapała. - pomyślała Gryfonka.
Dziewczyna już wchodziła po schodach, by wybrać się do swojego dormitorium, lecz los chciał, że zauważyła ją profesor McGonagall, która do niej podeszła. Dziewczyna przymknęła mocno oczy na parę sekund.
- Cholera. - powiedziała prawie niedosłyszalnie, po czym otworzyła oczy.
- Panna Johnson. Pani zapewne wybierała się na patrol, prawda? - zapytała pani profesor.
- Tak. Tak, właśnie wybierałam się na patrol. Nie mogła się go wręcz doczekać. - powiedziała Katie ze sztucznym uśmiechem.
- A gdzie jest pan Malfoy?
Kiedy zapytała o Dracona, dziewczyna delikatnie wytrzeszczyła oczy i nie wiedziała co ma powiedzieć. Pozostało jej tylko skłamać, bo gdyby Malfoy się dowiedział, że ona go wydała to mogła mieć wielkie kłopoty.
- Niestety, nie mam pojęcia, gdzie on jest. Przepraszam, ale pójdę już na patrol. - powiedziała, po czym ruszyła przed siebie.
Czyli kolejna połowa nocy spędzona na kręceniu się po korytarzach bez celu? Cudownie. Chociaż, kto wie... Może tej nocy mogło się wydarzyć coś niespodziewanie cudownego, albo i coś tak strasznego, że nie mogła zapomnieć tego do końca swojego życia.
Jest godzina 21.30. Wszystkie korytarze są puste, a Katie stoi po środku korytarza... Sama. Widać Malfoyowi się dzisiaj udało uniknąć stania na straży. Minęła godzina... Nie mając co robić, dziewczyna zaczęła kręcić się po korytarzach, sprawdzając czy nikogo tam czasem nie ma. Po chwili zaczęło jej się wydawać, że ktoś ją śledzi. Ale kto by chciał w ogóle śledzić Katie Johnson? Nikt. A tak raczej jej się wydawało. Kiedy dziewczyna się odwróciła, ujrzała przed sobą wysoką postać ubraną całą na czarną, a zamiast twarzy, było widać jedynie srebrną maskę. Dziewczynę nie wiedziała co ma robić, czuła się sparaliżowana. Niespodziewanie zaczęła krzyczeć, dopóki jeszcze mogła. W końcu nie wiedziała, co ta tajemnicza postać chce z nią zrobić, czy chce ją zabić czy najpierw torturować. Najpierw tajemniczy osobnik podszedł do Johnson, chwycił ją za gardło, przycisnął do ściany, po czym uniósł w górę.
- Fajnie się żyło. - pomyślała Katie.

*****

Minęło już półtorej godziny od kiedy ostatni raz Malfoy widział Johnson i wciąż nie mógł przestać o niej myśleć. To zapewne przez jej ohydny charakter. Druga Granger, tylko w trochę lepszym wydaniu.
- Czy to głos Johnson?- pomyślał idąc w stronę Lochów.
Nie, to niemożliwe. A jednak, z każdą sekundą jej krzyk stawał się coraz głośniejszy. Może ktoś ją w końcu zabił...Byłby święty spokój, ciekawość jednak wzięła górę nad rozsądkiem i ruszył w stronę dochodzącego krzyku. Malfoy szybkim krokiem przechadzał się po korytarzach. Po kilku minutach stanął przed rogiem korytarza. Rozpoznał dziewczynę bez trudu. Była tak bardzo podobna do Granger. Zapewne cieszyłby się gdyby w tej sytuacji znalazła się ta szlama, której od zawsze nienawidził. Chłopak podszedł nieco bliżej, wciąż niezauważony przez Gryfonkę i jej oprawcę. Wysunął różdżkę z kieszeni swoich spodni i wycelowałem w postać ubraną na czarno.
-Cruc...
Zamarł. Jego stalowoszare tęczówki dokładnie śledziły każdy, niemalże najmniejszy ruch owej osoby. Coś sprawiło, że chłopak rozpoznał tajemniczą postać. Kiedy napastnik zauważył Dracona, od razu puścił brązowowłosą dziewczynę i zwrócił się w jego kierunku.Katie wzięła parę głębokich wdechów, trzymając się delikatnie za miejsce gdzie trzymał ją oprawca, po czym spojrzała w górę, by obserwować co się dzieje.
- Uciekaj stąd, idiotko! - krzyknął Malfoy.
Jak powiedział, tak dziewczyna zrobiła. Szybko wstała, po czym pobiegła do swojego dormitorium. Na dzisiaj miała serdecznie dosyć tego patrolowania korytarzy. Kiedy zostali sami. Książę Slytherinu podszedł do tajemniczej postaci, po czym zdjął srebrną maskę. Twarz napastnika rozpoznał od razu. To był jego ojciec. Tylko co on do cholery robił w tej szkole i to w stroju śmierciożercy? Chłopak spuścił pokornie głowę, po czym schował różdżkę.
- Co Ty tu robisz Draconie? - wysyczał.
Był wściekły, że go zdemaskował..
- Mógłbym Cię zapytać o to samo. - Mruknął.


*****



Krzyczała.
Nie mogła nic zrobić.
Stała i była cały czas wpatrzona.
W niego...
W tajemniczą postać.
On podchodzi do niej coraz bliżej.
Ona jest sparaliżowana. 
Chce uciec, ale nie może.
Stoi po środku korytarza w zamku.
Tylko ona i napastnik.
Nikt więcej. 
Ona woła o pomoc. 
Nikt jej nie słyszy.
Tajemnicza postać wyciągnęła różdżkę.
Ten ktoś wycelował ją w nią.
Ona się bała.
Rzucił zaklęcie.
W jej stronę poleciał zielony strumień światła.
A ostatnie co usłyszała to znajomy męski głos.  





Pomimo tego, że Katie spała tylko kilka godzin, to to był jedyny sen jaki jej się przyśnił. Nie, tego nie można nazwać snem. To był koszmar. Największy jaki kiedykolwiek się jej przyśnił w życiu. Kiedy się obudziła budzik wskazywał godzinę 6.55. To bardzo wcześnie jak na nią. Dziewczyna nie wiedziała kim jest tajemnicza postać. Czy Malfoy sobie z tym kimś poradził? Z resztą... Co on ją obchodzi? On przestał dla niej istnieć, jest dla niej nikim jak tylko zakochanym w sobie arystokratycznym dupkiem. Katie wywlokła się z ciepłego łóżka, po czym przebrała się w mundurek szkolny i ruszyła do łazienki. Wykonała poranną toaletę, umyła zęby, po czym rozczesała swoje delikatnie pofalowane włosy, wypsikała się swoimi perfumami, pomalowała swoje rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem truskawkowym. To była dla niej taka mała zmiana, gdyż Katie rzadko kiedy się malowała. Kiedy wyszła z łazienki, wyszła z dormitorium po krętych schodach, po czym przez pokój wspólny, obraz i przyspieszonym krokiem ruszyła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety, Katie znów szła sama. Kiedy była blisko wejścia do pomieszczenia, ujrzała Malfoya. To była jedyna szansa na dowiedzenie się kim była tajemnicza postać. Dziewczyna widziała, że chłopak był bardzo blisko wejścia, więc podbiegła do niego. Kiedy była wystarczająco blisko to chwyciła go za ramiona, po czym delikatnie pociągnęła do tyłu i przycisnęła do ściany tak, że stali twarzą w twarz.
- Dobra, Malfoy... Gadaj kto to był i nie udawaj idiotę. Wiem, że wiesz kto to był. - syknęła.
-Johnson, taka z ciebie dzikuska? Jeśli chcesz się umówić, to stań w kolejce, albo po prostu zapytaj. Tak się składa, że dziś śpię sam, więc możesz się do mnie przyłączyć. - blondyn zaśmiał się cicho, po czym położył dłoń na jej biodrze, a kąciki jego ust powędrowały mimowolnie ku górze.
Chłopak zauważył, że dziewczyna wyglądała dzisiaj jakoś... Inaczej. Mógłby nawet przyznać, że wyglądała o wiele ładniej niż zwykle.
- Nie wkurwiaj mnie i gadaj. - powiedziała z zaciśniętymi zębami.
- Zapomnij o tym człowieku. To Ciebie nie dotyczy. - wyszeptał.
Czuł jak jego wargi dotykają płata jej ucha.
- Co mnie nie dotyczy? - dopytywała.
Bicie jej serca momentalnie przyspieszyło. Nigdy nie była, aż tak blisko Dracona.
- Gdybyś za dużo węszyła, mogłaby Ci się stać krzywda, a tego chyba nie chcesz?- zaśmiał się ironicznie, po czym przysunął się jeszcze bliżej dziewczyny. Ich twarze oddzielało tylko parę centymetrów. Czuli na sobie swoje oddechy. - Po prostu bądź grzeczną dziewczynką i siedź cicho...
Oboje spojrzeli sobie w oczy, a potem...









TA DAM!
I oto jest 6 rozdział. Pojawił się szybciej niż myślałam :)
Proszę, niech każdy kto dotrwał do końca rozdziału, niech napisze komentarz. Chcę wiedzieć, co o nich po prostu myślicie. Dla was to minuta, a dla mnie to motywacja do dalszej pracy :)

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 5

Przestań o niej myśleć, idioto. - powtarzał sobie w głowie cały czas Malfoy.
Niestety, nie mógł. Jedno spojrzenie w jej oczy zmieniło kilka rzeczy w jego życiu. Między innymi to, że przy Gryfonce zachowywał się inaczej. Nie potrafił odpowiedzieć nawet na jej najprostsze pytanie tylko przez to, że zatracił się w jej oczach. Nie mógł wtedy nic zrobić nic. Kompletnie nic. Chciał rozszarpać dziewczynę, ale coś jednocześnie mu na to nie pozwalało. Nie chciał więcej czuć tego uczucia. Malfoy mijał korytarze bijąc się ze swoimi myślami, dopóki nie dotarł do wilgotnej ściany, po czym wypowiedział hasło i wszedł do pokoju wspólnego Ślizgonów, po czym ruszył prosto do dormitorium. Wszyscy Ślizgoni spali w swoich łóżkach z wyjątkiem właśnie Dracona. Blondyn szybko chwycił swoją piżamę, która leżała na jego łóżku, po czym ruszył cichutko do łazienki. Chłopak napuścił gorącej wody do wanny, po czym rozebrał się i wszedł do niej rozkoszując się ciepłem, które otoczyło jego ciało. Tego właśnie teraz potrzebował.
- W końcu święty spokój. - powiedział sam do siebie.
Draco leżał tak w wannie z godzinkę, po czym z niej wyszedł, wytarł się ręcznikiem i ubrał w piżamę. Ruszył w stronę swojego łóżka i położył się na nim. Nie zorientował się kiedy zasnął.


*****


Spojrzenie jej oczu przeszyło go całego. 
Nie chciał zrobić nic innego jak tylko ją przytulić i pozostać w takim stanie na zawsze.
Chciał być tylko z nią i z nikim innym.
Gdy tylko ją zobaczył delikatnie się uśmiechnął i pobiegł, by ją przytulić.
Tak bardzo chciał poczuć jej ciepło, jej perfumy i patrzeć w te piękne oczy, które pokochał od pierwszego wejrzenia. 
Znajdowali się na łące, na której wszędzie były kwiaty, staw z pływającymi żółtymi kaczuszkami, a niedaleko płaczącej wierzby znajdował się kocyk z koszykiem piknikowym, a słońce świeciło na niebie.
Nie chciał być teraz nigdzie indziej. 
Chciał być teraz z nią... 
Dziewczyną, którą nienawidził, ale jednak pokochał.
To ona - Katie Johnson. 
Była ubrana w powiewną białą sukienkę. 
On w białą koszulę i  wąskie czarne spodnie.
Leżeli razem na kocyku śmiejąc się, przytuleni do siebie. 
Kiedy Draco na nią spojrzał, to nie była ona....
To był Voldemort, chłodno uśmiechał się do niego.
Wokół niego stali śmierciożercy wraz z jego rodzicami.
Piękna łąka zamieniła się w Zakazany Las.   
Błękitne niebo przybrało granatowy odcień.
Nagle usłyszał krzyk.
Odwrócił się i zobaczył coś co połamało jego serce na miliony kawałków.
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać dręczył Katie zaklęciem Cruciatus.
 Była ubrana w tą samą białą sukienkę.
Chłopak nie wiedział co ma robić, leżał na ziemi i patrzył jak brązowowłosa dziewczyna cierpi.
 - Pomóż mi. - usłyszał jej głos, gdy tylko Czarny Pan skończył tą męczarnię, a z jej oka popłynęła łza.


Dracon obudził się cały spocony. Oddychał bardzo szybko. To był chyba najgorszy sen w jego życiu. Przez chwilę się zastanawiał czy to się naprawdę wydarzyło. Ulżyło mu, gdy się zorientował, że to był tylko sen. Malfoy spojrzał na zegarek leżący na małej szmaragdowej szafce, który wskazywał godzinę 7.10. Rozejrzał się po dormitorium chłopców i zauważył, że nikogo nie było. Chłopak wstał z łóżka, ubrał się w mundurek szkolny i spryskał się drogimi perfumami, po czym wyszedł z sypialni i ruszył w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Cały czas rozmyślał nad swoim snem, a najbardziej o pannie Johnson, która się w nim pojawiła. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Nie chciał, aby ten sen kiedykolwiek powrócił. Nigdy. Chciałby unikać Gryfonki, ale jak miałby to zrobić? Spotykają się, przecież na lekcjach i patrolu. Co jeśli ten sen mógł okazać się snem proroczym?
   

*****

Draco stanął przed drzwiami Wielkiej Sali. Zobaczył Katie, która przytulała się do jakiegoś chłopaka, którego nie widział w tej szkole na oczy. Zmierzył go wzrokiem od góry do dołu. Zauważył, że brązowowłosa na niego patrzy, więc ruszył w stronę stołu Ślizgonów. Zajął miejsce pomiędzy Zabinim, a Goyle'em. Wzrokiem śledził każdy ruch Gryfonki i chłopaka, który z nią był. Książę Slytherinu zaczął delikatnie kręcić złotym pustym kielichem.
- Stary, marnie wyglądasz. - powiedział Blaise.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział spokojnym głosem Draco.
- Na pewno? - zapytał jego czarnoskóry przyjaciel.
- Powiedziałem, nic mi nie jest! - warknął, patrząc na Zabiniego.
Blaise postanowił, że nie będzie zadawał więcej pytań przyjacielowi i zaczął zajadać befsztyk, a blondyn nałożył kilka kiełbasek na swój złoty talerz i nalał trochę soku dyniowego do pustego kielicha. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł jak wywinąć się z dzisiejszego patrolu. Niestety, nie spodoba się to Katie, ani zapewne jego przyjacielowi.


*****

Katie przestała obserwować Malfoya, gdy tylko znaleźli się przy stole Gryfonów.
- Chris poznaj moich przyjaciół, Hermionę, Harry'ego i Rona. - powiedziała Katie wskazując na każdego ręką.
Chris z uśmiechem podał rękę każdemu ze Złotego Trio.
- Miło cię poznać Chris. - powiedział Ron z pełną buzią.
Kąciki ust Katie uniosły się delikatnie ku górze. Zdziwiło ją trochę, że kiedy zobaczył Harry'ego nie zaczął jak każdy wypytywać go jak to jest być tym, który przeżył atak Czarnego Pana. W sumie, Chris nigdy nie interesował się jakimiś sławami, nie reagował na nie tak jak inni ludzie, nie był nimi tak bardzo podniecony, ale mały entuzjazm na pewno był.
- Więc, Chris, do jakiej szkoły chodziłeś? - zapytała Hermiona.
- Do Durmstrangu. - odpowiedział brunet, a uśmiech z jego twarzy się nie zmniejszył nawet o centymetr.
  Ronowi ze zdziwienia opadła szczęka. Na szczęście nie miał jedzenia w buzi, bo wyglądałoby to jednocześnie komicznie i obrzydliwie.
- Łał, nieźle. - powiedział Harry z delikatnym uśmiechem. 
- A jak poznałeś Katie? - dopytywała dalej Hermiona.
- Poznaliśmy się na Ulicy Pokątnej, oboje przyglądaliśmy się wtedy najnowszej wyścigowej miotle i jakiś czas później się zaprzyjaźniliśmy.
Po chwili wszyscy opuszczali Wielką Salę, aby udać się na lekcje. Pierwszą lekcją były eliksiry prowadzone przez profesora Slughorna, bo profesor Snape został nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Tą lekcję dla nieszczęścia Katie, Gryfoni mieli ze Ślizgonami. Wolała nie oglądać buźki Księcia Slytherinu przez długi, długi czas, lecz to było niemożliwe. Cała ich piątka ruszyła razem w stronę lochów, gdzie odbywały się zawsze lekcje eliksirów.


*****


- To moi drodzy jest Felix Felicis , czyli inaczej...
- Płynne szczęście. - odpowiedziała szybko Hermiona.
- Zgadza się, panno Granger. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. - powiedział profesor Slughorn trzymając w ręku fiolkę z eliksirem. - Po wypiciu tego eliksiru wszystko co robisz zawsze będzie kończyło się sukcesem.
Wszyscy cały czas wpatrywali się w fiolkę z Felix Felicis.
- I to będzie dzisiejszą nagrodą dla tego, kto przygotuje wywar żywej śmierci. Ale uwaga, tylko dwóm uczniom udało się go przyrządzić. Powodzenia.
Wszyscy się rozeszli i zajęli miejsce przy kociołkach, gdzie były przygotowane wszystkie składniki. Katie chwyciła swój podręcznik, po czym zaczęła wszystko robić krok po kroku. Minęło 45 minut i nikomu nie udało się przyrządzić jeszcze eliksiru. Po chwili profesor Slughorn podszedł do kociołka Harry'ego i wrzucił  do niego białe piórko, które się natychmiast rozpuściło.
- Doskonale! - krzyknął profesor.
Jak on to zrobił? Przecież on nigdy nie był dobry z eliksirów.To stało dla Katie trochę podejrzane, ale może Harry miał odrobinę szczęścia. Teraz jeszcze zgarnął fiolkę, w której znajduje się płynne szczęście. Kasztanowłosa spojrzała na Hermionę i zauważyła, że była trochę zawiedziona, że to nie ona dostała tą nagrodę. Profesor Slughorn gestem ręki zaprosił pana Potter'a na środek sali, po czym mu wręczył fiolkę z eliksirem. Parę osób nagrodziło go oklaskami, w tym Katie. Kiedy lekcja dobiegła końca, wszyscy  wyszli z klasy.
 Po chwili poczuła jak ktoś chwyta ją za nadgarstek. Odwróciła się i ujrzała Dracona, który ją gdzieś ciągnął. Dziewczyna postanowiła nie krzyczeć, by nie zrobić szumu wokół swojej osoby. Po paru minutach nie mogła wytrzymać i zapytała ze złością.
- Dokąd mnie prowadzisz?
Chłopak nie odpowiadał, tylko szedł dalej. Mijali korytarze w ciszy. Katie wiedziała, że jak będzie zadawała pytania to nie dostanie odpowiedzi. Zastanawiała się cały czas czy Chris ją szukał. W końcu dotarli do drzwi wyjściowych z zamku, gdzie czekał tam Blaise. gdy zobaczył Gryfonkę nie był zbyt zadowolony.
- Co ona tu robi?! - wrzasnął
- Po pierwsze nie krzycz, bo na nikim nie robi to wrażenia. - powiedział spokojnie blondyn. -A po drugie, jeśli ona nie pójdzie z nami zapewne McGonagall dowie się o naszym wyjściu. Nie miałem wyjścia, musiałem ją zabrać.
Chłopak wzruszył ramionami, cały czas trzymając dość mocno Gryfonkę za nadgarstek, po czym wcisnął w jej stronę płaszcz.
- Ubierz się, jest zimno.
Dziewczyna miała dylemat. Iść czy nie iść? Jednak wiedziała, że Malfoy jakoś ja zmusi do pójścia z nim i jego czarnoskórym przyjacielem nie wiadomo gdzie, więc założyła płaszcz, który należał do Księcia Slytherinu i zaciągnęła się delikatnie jego zapachem tak, aby nikt tego nie widział. Po chwili wyszli z zamku, a po 30 minutach znaleźli się w Hogsmeade, w Trzech Miotłach. Rzeczywiście na dworze było zimno, bo była jesień. Trzy miotły to był bar, w którym przesiadywali tylko czarodzieje. można było tu zamówić oranżadę, wodę goździkową, ognistą whisky, rum, sherry, grzany miód z korzeniami i piwo kremowe.
 - To co? Na początek po kremowym piwie? - zapytał Blaise już w dość lepszym humorze.
Cała trójka zajęła stolik przy oknie. Draco zajął miejsce obok Blaise'a, a Katie na przeciw nich.
- Niczego od was nie chcę, jasne? - warknęła dziewczyna.
- Zamknij się, Johnson. Nikt nie ma zamiaru tu ciebie słuchać. Zrozum, że zarówno ja jak i Blaise nie chcemy mieć kłopotów. Ty jedyna wiesz, że wyszliśmy... Znając ciebie i twoją szlamowatą przyjaciółkę zapewne obydwie poleciałybyście do McGonagall szybciej niż zdążylibyśmy wyjść z zamku. A teraz wypij to cholerne piwo i zachowuj się tak, jakby Cię tu nie było. - syknął Malfoy przez zaciśnięte zęby.
Pomimo tego, co się ostatnio wydarzyło i tak Gryfonka go trochę denerwuje. Ma szczęście, że jest półkrwi, bo inaczej kazałby jej czekać za nim na zewnątrz. Pomimo sprzeciwów Katie, Blaise i tak zamówił też dla niej kremowe piwo. Od kiedy on stał dla niej miły? 
Po piątej szklance ognistej whisky blondyn stracił rachubę czasu. Zauważył, że Katie musiała się nudzić, bo zamówiła sobie już trzy kremowe piwa, a piwo, które zamówił dla niej Blaise stało nietknięte. 
- Idiotka. - mruknął sam do siebie.
Dziewczyna chyba nawet tego nie usłyszała. Dalej była zajęta swoim napojem. Zauważył, że co chwilę Gryfonka rozgląda się po wnętrzu knajpy. Malfoy przyglądał się twarzy Katie i musiał przyznać, że przez ostatni czas się zmieniła.Tylko gdyby nie ten fakt, że była łudząco podobna do Granger to stwierdziłby, że jest nawet ładna.
- Cholera Malfoy, co za głupoty wygadujesz. - usłyszał głos w swojej głowie.
Zdziwił go fakt, że jeszcze nie znalazła go tutaj Parkinson. Zazwyczaj szukała go, gdy znikał z jej pola widzenia, chociażby na pięć minut.
Dziewczyna cały czas siedziała i rozglądała się po knajpce. Lecz kiedy spojrzała na Ślizgona, powiedziała cichutko, tak aby nikt nie usłyszał.
- Pieprzony Ślizgon.
Katie nie chciała już tu dłużej siedzieć, ale bała się, że zdołają ją tu jakoś zatrzymać. Chociaż po tym ile wypił blondyn zdawało jej się, że nie dałby rady. 
- Miło było, ale na mnie już czas. - powiedziała Katie, po czym wstała od stolika i poszła zapłacić za swoje piwa.
- Johnson, wracaj tutaj! - krzyknął Malfoy, chocaż sam nie wie dlaczego.
Blaise spojrzał na przyjaciela, po czym dolał mu jeszcze whisky do szklanki. Blondyn zauważył, że brązowowłosa zdążyła już wyjść, więc wstał z miejsca i ruszył w stronę wyjścia, by ją dogonić. Katie stała pod drzwiami, a obok niej stał...




W końcu napisałam kolejny rozdział. Przepraszam, że z nim zwlekałam, ale wena mnie opuściła. Proszę, dawajcie komentarze, bo chcę wiedzieć ile osób to czyta. Ogólnie chcę wam podziękować za wszystkie odwiedziny i komentarze, jesteście niesamowici. 
Do napisania :)

piątek, 27 września 2013

Rozdział 4

Ujrzeli tam burą, kościstą kocicę o czerwonych oczach. Była to pani Norris. Katie uśmiechnęła się na widok zwierzęcia, pomimo tego, że między innymi przez tą głupią kocicę dziewczyna też wpadała czasami w kłopoty. Parę chwil temu znowu w jej głowie roiły się same czarne scenariusze. W tym momencie przypomniało się dziewczynie jak została przyłapana raz przez Filcha z winy pani Norris, gdy śledziła Harry'ego Rona i Hermionę na korytarzu na trzecim piętrze, które było zakazane. Wtedy nie była z tą trójką zżyta tak jak jest teraz. Miała wtedy wielkie kłopoty, ale cieszyło ją, że nie wyrzucili jej ze szkoły. Od tamtego czasu Katie nie darzy kocicy miłymi uczuciami, ma natomiast ochotę dać jej wielkiego kopa w tyłek.
- To tylko pani Norris. - powiedziała Katie kładąc rękę na klatkę piersiową, jakby jej ulżyło.
- Głupi kocur. - syknął Malfoy.
- Za to ty nie grzeszysz inteligencją.
- Co to miało znaczyć? - zapytał z nutką złości, patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna cichutko się zaśmiała, po czym ruszyła dalej korytarzem. Przez całą drogę nie odezwała się do Malfoya, ani on do niej ani słowem. W końcu o czym, by mieli rozmawiać? Na pewno łączyło ich jedno oprócz wspólnego wpadania w tarapaty... Quidditch. Oboje są wielkimi fanami tego sportu. Katie może nie gra w drużynie, ale ci co ją znają mogą stwierdzić, że jest największą fanką Quidditcha jaką kiedykolwiek widzieli. Dracon to wszyscy wiedzą, że gra na pozycji szukającego w swojej drużynie. Jeszcze do niedawna Katie w głębi duszy mu kibicowała. Tak, właśnie Gryfonka kibicowała Ślizgonom. Dlaczego? Ze względu na Malfoya. Teraz wszystko się zmieni. Już nie będzie wymyślała głupich historyjek przed snem z nim w roli głównej, nigdy więcej.
Po kilku godzinach patrolowania, Katie stwierdziła, że ma już dość tego kręcenia się po korytarzach, co było dla niej bezsensowne. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Malfoy zauważył, że dziewczyna się wraca, więc odwrócił się i zapytał.
- A ty dokąd Johnson?
- A co cię to obchodzi, Malfoy? - zapytała nie odwracając się do chłopaka.
- Johnson, wracaj tutaj! - syknął ze złością.
Widział, że dziewczyna nie ma zamiaru wracać do patrolu. Ruszył za nią szybkim krokiem, przy rogu korytarza był wystarczająco blisko, żeby ją zatrzymać. Chwycił ją za łokieć, po czym odwrócił w swoją stronę tak, że po raz kolejny spojrzał w jej czekoladowe tęczówki.
- Czego ode mnie chcesz, Malfoy? - zapytała Katie ze złością.
Ślizgon nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Znowu poczuł to dziwne uczucie. To samo jak przedtem, znowu poczuł się jakby był sparaliżowany. Chłopak przełknął głośno ślinę patrząc na dziewczynę. Katie uniosła swoje brwi ku górze czekając na odpowiedź chłopaka, czuła się trochę niezręcznie kiedy chłopak się w nią wpatrywał nic nie mówiąc. Po minucie Gryfonka wyszarpnęła się, żeby uwolnić łokieć z jego ucisku i ruszyła do swojego dormitorium.
Książę Slytherinu stał jak słup patrząc na odchodzącą dziewczynę. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa, an jednego. W jego głowie były teraz przepiękne oczy Gryfonki. To były chyba najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział, ale nie przyzna się do tego. Dlaczego? Bo nie chce stracić swojej reputacji. Mówiąc coś miłego o Gryfonce straciłby szacunek u praktycznie wszystkich Ślizgonów. Kiedy dziewczyna zniknęła za rogiem, blondyn ruszył w stronę swojego dormitorium.


                                                                           *****


- Dziwne. - pomyślała Katie myśląc o zachowaniu Dracona.
Co to w ogóle było? Przecież zawsze wobec mnie takie chamskie odzywki, a teraz to. Chyba nigdy go nie zrozumiem. Nie obchodzisz mnie i obchodzić nigdy nie będziesz. - te słowa były w głowie Gryfonki.
- Skoro go tak nie obchodzę, to po co w ogóle za mną szedł? Po co mnie pytał gdzie w ogóle idę? Czyżby zmienił postępowanie wobec mnie? - usłyszała ten głos w swojej głowie.
Przez moment Katie myślała, że Książę Slytherinu mógłby darzyć ją jakimś uczuciem, co było raczej głupstwem. Ślizgon i Gryfonka? Dobre sobie. W tej szkole raczej nigdy nic takiego się nie wydarzy, żeby oba te domy łączyły przyjazne stosunki, a co dopiero mówić o miłości. Katie przestała darzyć Dracona uczuciem zwanym miłością, ale to nie znaczy, że on wyszedł z jej głowy. Dlaczego to musi być takie trudne? Jak się kogoś nie kocha to się o tym kimś nie myśli. To wydaje się tylko takie proste, gdy się tylko o tym mówi, ale jak chcesz już to zrobić to jest raczej trudniejsze. Gdy Katie doszła do obrazu Grubej Damy, wypowiedziała hasło.
- Fortuna major.
Obraz się otworzył jak drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Dziewczyna szybko przeszła przez pokój wspólny, po czym poszła do swojego dormitorium.

                                                                          *****


Nadszedł ranek. Katie wstała dość wcześnie jak na nią, bo była godzina 6.30. Dziewczyna przestała już myśleć o tym co się wydarzyło zeszłej nocy. Gryfonka wywlokła się z jej cieplutkiego łóżka i przebrała się w mundurek szkolny, po czym poszła wykonać poranną toaletę. Kiedy wychodziła z dormitorium była godzina 7.00. Wszyscy schodzili na śniadanie. Katie za wszelką cenę chciała uniknąć spotkania ze Ślizgonem, chociaż... Wiedziała, że spotka się z nim na patrolu i na lekcjach, ale poza tym wolała go unikać. Kiedy weszła na Wielką Salę, dostrzegła tam już swoich przyjaciół - Harry'ego, Rona i Hermionę. Ruszyła w ich stronę, po czym usiadła obok Hermiony. Na stole leżały już złote talerze, kielichy i srebrne sztućce, a do jedzenia kotlety schabowe, kiełbaski, budyń czekoladowy, befsztyki i sok dyniowy dla zaspokojenia pragnienia.
- I jak było? - zapytał Ron.
- Co było? - zapytała Katie niezorientowana o co chodziło przyjacielowi.
- No, na patrolu z Malfoyem. - powiedział Ron, jakby to było oczywiste.
- Dziwnie... - odpowiedziała.
- Czyli? - zapytał Harry.
Katie nie wiedziała co odpowiedzieć, spoglądała na twarze przyjaciół wpatrujących się w nią z zaciekawieniem co im odpowie.
- Po prostu dziwnie.
- Katie, powiedz nam co się stało. - powiedziała Hermiona spokojnym głosem, patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba cię nie zgwałcił? - zapytał Ron.
Cała trójka spojrzała na rudzielca. Katie uniosła delikatnie swoje brwi ku górze.
- Ron myślisz, że pozwoliłabym mu na to? - zapytała Katie.
Gryfon nie odpowiedział na jej pytanie, tylko spojrzał na swój talerz pełen kiełbasek, które zaczął zajadać.
- No, dobrze... - zaczęła Katie. - Patrolowaliśmy razem korytarze, po jakimś czasie chciałam wrócić do dormitorium i on nagle...
Katie ucięła w połowie zdania, gdyż kiedy odwróciła swoją głowę, dostrzegła znajomą postać. Z niedowierzaniem wstała od stołu i ruszyła w stronę postaci. Gdy była wystarczająco blisko, poznała tą osobę.
- Chris? - zapytała będąc parę kroków od chłopaka.
- Katie? - zapytał patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję, nadal nie dowierzając, że on tu jest. Chris wysokim brunetem o szmaragdowych oczach i najlepszym przyjacielem Katie od dzieciństwa. Spotkali się przypadkiem na Ulicy Pokątnej jak mieli osiem lat. Oboje przyglądali się wtedy zza szyby najnowszej wyścigowej miotle i to właśnie tam się poznali i zaprzyjaźnili. Od kilku miesięcy Katie nie dostała ani jednego listu od przyjaciela. Myślała, że coś mu się stało, martwiła się o niego. Kiedy dziewczyna uwolniła bruneta z uścisku o odeszła parę kroków od niego to zobaczyła, że chłopak jest ubrany w szatę Gryffindoru.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Zmieniłem szkołę. Miałem nadzieję, że się ucieszysz. - powiedział patrząc na Katie z jednym kącikiem ust uniesionym ku górze.
- Pewnie, że się cieszę, ale dlaczego ją zmieniłeś? Nie podobało ci się w Durmstrangu?
- Oczywiście, że mi się podobało, ale zmieniłem ją dlatego, że... - chłopak uciął w połowie zdania.
- Że... - ciągnęła Katie.
- Tęskniłem za tobą.
Kiedy chłopak to powiedział, dziewczyna się uśmiechnęła szeroko pokazując przy tym szereg swoich białych zębów i się do niego przytuliła, po czym chwyciła za rękę i pociągnęła w stronę stołu Gryfonów. Kiedy Katie obejrzała się do tyłu, dostrzegła wzrok Malfoya, który wszedł właśnie na Wielką Salę. Wydawało jej się, że blondyn może być... Zazdrosny? Nie, nie na pewno nie. Ale dlaczego miałby być zazdrosny? Przecież Katie nigdy go nie interesowała i dawał jej to do zrozumienia już nie raz, ale wyglądał jakby chciał rozszarpać jej przyjaciela, bo właśnie to na niego patrzył ze złością.
- Co jest z tym Malfoyem? Patrzy jakby miał ochotę rozszarpać Chris'a. - pomyślała Katie.






I oto jest 4 rozdział. Przepraszam, że taki krótki i taki sobie, ale każdy ma czasem gorsze dni. Mam nadzieję, że wam się podoba i muszę się przyznać, że cały rozdział pisałam na spontana. Proszę, zostawiajcie komentarze, one mnie motywują do pisania :)

środa, 18 września 2013

Rozdział 3

Dracon całą drogę do pokoju wspólnego rozmyślał jakby się wywinąć z tego całego patrolowania. Najchętniej to by przeleciał jedną z koleżanek Parkinson, to by było lepsze niż spędzanie wolnego wieczoru z Gryfonką. Niestety, los chciał inaczej. Od kiedy Ślizgon dowiedział się, że przez cały, okrągły miesiąc będzie musiał kiedy wieczór spędzać z Katie, chodził bardziej wściekł niż kiedykolwiek. Ta dziewczyna jest chyba ostatnią osobą, z którą chciałby spędzić, chociaż jedną setną sekundę. Kiedy Draco szedł przez lochy modlił się, żeby nigdzie nie spotkać tej całej Parkinson. Dosłownie cały czas się rozglądał. Wyglądało to trochę, jakby się bał, że ktoś go śledzi, lecz z twarzy nie można było tego wyczytać. Kiedy zatrzymał się przed naga, wilgotną ścianą, wypowiedział hasło.
- Czysta krew!
Pokój wspólny Ślizgonów był wydłużony, nieokrągły, nisko sklepiony. Był to loch mieszczący się pod jeziorem, po którego ścianach często skapywały krople wody. Światło sączyło się z zielonkawych lamp podwieszonych pod sufitem. We wnętrzu mieściły się gustownie rzeźbiony kominek, zdobione krzesła i wygodne fotele oraz bogato inkrustowane stoły. Malfoy czuł się trochę zmęczony po tym całym dniu i raczej wolałby się trochę uspokoić przed patrolem z Gryfonką. Pierwszy raz mu się zdarzyło, żeby musiał nie z własnej woli spędzać czas z dziewczyną sam na sam. Dracon nie wie czy Katie go jakimś sposobem nie wkurzy, a on wtedy zrobi jej krzywdę po raz kolejny i poniesie kare o wiele większą niż jakiś tam patrol. Blondyn ruszył w stronę dormitorium. Kiedy do niego dotarł spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 19.45 i położył się na łóżko, po czym przymknął swoje powieki. Nie zauważył kiedy zasnął.
Gdy Ślizgon otworzył oczy i uniósł się na łokciach, spojrzał na zegarek. Była już godzina 20. 55. Malfoy zerwał się z łóżka, po czym spryskał się drogimi perfumami od ojca, które dostał na gwiazdkę i ruszył w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. dlaczego akurat tam? Może Malfoy jest pewien, że dziewczyna po raz kolejny się spóźni? Chyba tak. W końcu w ogóle by tam nie szedł, chociaż... Nikt nie wie co się dzieje w tej Malfoy'owej głowie. Raz myśli jedno, potem drugie, a zaraz trzecie...
- Johnson, chociaż teraz się spóźnij. - pomyślał.
Zapewne Draco sam nie chciał się spóźnić. Zawsze było tak, że on był na czas na lekcjach, a Katie... Zawsze się spóźniała. Dzień w dzień. Chłopak wyszedł z lochów, po czym ruszył dalej korytarzem. Nie zwracał nawet uwagi na obrazy obserwującego każdy jego krok. Zawsze tą stronę szli tylko Gryfoni, gdyż niedaleko stąd jest ich dormitorium. Gdy w końcu blondyn dotarł pod obraz Grubej Damy, nie wiedział co zrobić. Miał tu stać jak słup?
- No, proszę, proszę... Kogo my tu mamy. - zaczęła Gruba Dama.
- Zamknij się, gruba krowo. -syknął Malfoy.
Tak zaczęła się mała kłótnia, która zamieniła się w wojnę.


                                                                    *****


Serce dziewczyny zaczęło bić jak szalone, a żołądek podskoczył do gardła. Nie wiedziała kompletnie co ma robić., wyobrażała sobie najgorsze momenty jakie mogą ją w tej chwili spotkać. Jedyna najgorsza myśl jaka przeszła jej przez głowę to była śmierć. Nagle poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez jej całe, smukłe ciało. Katie liczyła na to, że będzie tylko zaganiać do łóżek nieśpiących uczniów. 
- Co mam zrobić? - usłyszała pytający ją głos w jej głowie. To był jej własny głos.
Gryfonka przymknęła na chwilę swoje powieki, po czym wypuściła powietrze z ust. Uniosła swoją różdżkę, która cały czas tryskała falą światła na wysokość swojego podbródka. Kiedy otworzyła oczy, ruszyła w stronę w stronę z której dochodziły krzyki. Z każdym krokiem bała się coraz bardziej, w końcu nie wiedziała kogo może tam spotkać. A skoro nigdzie w pobliżu nie było Malfoy'a to dziewczyna ze wszystkim musi poradzić sobie sama, pomimo tego, że nie wie kto tam jest. Nogi jej drżały jak galaretka. Na myśl o galaretce dziewczyna zrobiła się trochę głodna, bo na kolacji to zbyt wiele nie zjadła.
- Proszę, niech to będzie głupi pierwszoklasista, proszę niech to będzie głupi pierwszoklasista... - powtarzała sobie w głowie.
Katie uchodziła za odważną dziewczynę, ale... No, właśnie, ale była odważna tylko wtedy kiedy nie trzeba. W tej chwili ona potrzebuje mnóstwa odwagi, której jej brak. Gdy się tak zbliżała do miejsca, z którego dochodził głos... A raczej głosy, zorientowała się, że ten korytarz prowadzi do dormitorium Gryfonów. Dziewczyna przestraszona machała czasem różdżką na prawo i lewo celując w obrazy.
- Uważaj idiotko! - krzyknął jakiś stary mężczyzna z obrazu.
- Przepraszam. - powiedziała cichutko. 
Kiedy Katie dotarła, aż do rogu korytarza, stanęła plecami do ściany, po czym wzięła głęboki wdech, a potem wydech. 
- Dasz sobie radę. - powiedziała tak cichutko do siebie, że te ledwo sama usłyszała te słowa. 
Zauważyła, że zaklęcie lumos nadal działa.
- Nox. - mruknęła do różdżki.
Fala światła zniknęła. Dziewczyna zamknęła oczy, po czym wyskoczyła z rogu korytarza. Kidy ujrzała osobę, która przed nią stała to kamień spadł jej z serca. Ujrzała przed sobą Draco Malfoy'a. Ucieszyła się, że to był on, a nie jakiś morderca jak to ona myślała. Z resztą Katie zawsze się cieszyła na widok Księcia Slytherinu, tylko nikt tego nie widział. Katie zauważyła, że blondyn nie zwracał na nią uwagi, gdyż był zajęty... Kłótnią z Grubą Damą? Ciekawe o co poszło. 
- Co tu się dzieje? - zapytała Katie, podchodząc do chłopaka.
Książę Slytherinu zwrócił na nią uwagę, gdy tylko ona stanęła przed nim.
- W końcu jesteś Johnson. Ile można na ciebie czekać? - zapytał ze złością Draco.
 - Ty za mną czekałeś? Ja dokładnie o 21 stałam już na patrolu. - powiedziała dziewczyna z nutką złości, po czym skierowała się w stronę korytarza,
Jednak dziewczyna się zatrzymała i wróciła do chłopaka.
- Czekaj, ty za mną czekałeś? - zapytała ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i z cwaniackim uśmieszkiem.
Dracon poczuł się zakłopotany, nie wiedział co miał jej odpowiedzieć.Ślizgon chwycił Gryfonkę za nadgarstek i pociągnął na korytarz, który zaczęli razem patrolować. Oboje użyli zaklęcia lumos, by wszystko widzieć wyraźniej. Katie wciąż chodziło jedno pytanie po głowie.
- Dlaczego za mną czekał? - usłyszała pytający głos w swojej głowie. - Jestem dla niego tylko nic nie wartym mieszańcem. Więc, po co on to zrobił? Czyżby chciał być miły? Nie, to do niego niepodobne. 
Katie chyba nigdy nie dostanie odpowiedzi na te pytania. W końcu, skoro nie odpowiedział jej wtedy to teraz też nie i najprawdopodobniej nigdy. Katie dziwnie się czuła w towarzystwie Ślizgona, trochę niekomfortowo. Nigdy nie przyszło im spędzać razem czasu, z wyjątkiem na lekcjach. Ale tak sam na sam? I to jeszcze przez miesiąc? Nigdy by nie pomyślała, że coś takiego się stanie. Gdyby ktoś jej to powiedział parę dni temu to, by zaśmiała się temu komuś prosto w twarz. 
Dziewczyna zorientowała się, że Książę Slytherinu, wciąż trzyma ją za nadgarstek. Na początku kąciki jej ust powędrowały ku górze, ale po paru sekundach się cichutko zaśmiała. Podobało jej się to, że chłopak trzymał jej nadgarstek, ale jego ucisk był dosyć mocny. Czy on w ogóle pamiętał, że ciągnął Katie za nadgarstek? Chyba nie, bo tak to by już dawno już puścił.
- Czy możesz puścić mój nadgarstek? - zapytała, patrząc na nadal ciągnącego ją  za sobą Ślizgona. 
Blondyn zatrzymał się, po czym odwrócił w jej stronę tak, że stali ze sobą twarzą w twarz. Przez krótką chwilę przyglądał się dziewczynie, po czym puścił jej nadgarstek. Chłopak ruszył dalej. Katie przyspieszonym krokiem podeszła do Malfoy'a tak, że stanęła obok niego. 
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - powiedziała Gryfonka.
- Jakie pytanie? - zapytał chłopak z nutką złości nie spoglądając na nią.
- Dlaczego za mną czekałeś? Myślałeś, że się spóźnię? - zapytała. - Od kiedy to ja cię obchodzę? - zapytała po paru sekundach.
Ślizgon miał serdecznie dość Panny Johnson i jej pytań. Myślał, że zaraz wybuchnie. Zatrzymał się, chwycił Gryfonkę za ramiona i przekręcił w swoją stronę tak, żeby stali twarzą w twarz. Ślizgon puścił jej ramiona.
- Posłuchaj mnie, Johnson... - zaczął.
W jego głosie można było wyczuć złość... Nie, nie złość, a raczej wściekłość. Tak, był strasznie wściekły.
- Nie obchodzisz mnie i obchodzić nigdy nie będziesz. A czekałem za tobą, bo nie chciałem odwalać za Ciebie całej roboty. 
Katie ze złośliwym uśmieszkiem zrobiła krok w przód tak, że mogła spojrzeć w szare tęczówki Ślizgona.
- Od kiedy grasz według zasad, Malfoy? - zapytała, unosząc delikatnie swoje brwi ku górze.
Nie czekała, aż dostanie odpowiedź od chłopaka tylko ruszyła prosto przed siebie patrząc czy nic dziwnego nie dzieje się na korytarzu. W tej chwili Katie zdała sobie sprawę z jednej rzeczy... Już nie jest szaleńczo zakochana w wielkim Draco Malfoy'u. Myślała, że to uczucie nigdy nie zniknie, że pozostanie z nią już na zawsze. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że w jakiś sposób się odkocha i to w parę minut. Wystarczyło jej tylko 30 minut spędzenia z Ślizgonem, żeby to uczucie zniknęło. Może to dziwne, ale dziewczyna czuje się o wiele lepiej, jakby wielki ciężar spadł jej z serca. Może to dlatego, że ukrywała się z tym uczuciem już 3 lata? Możliwe.
Natomiast Draco poczuł się przez chwilę jakby był sparaliżowany. Wpatrywał się w odchodzącą Gryfonkę jak w obrazek od którego nie można oderwać wzroku. Czyżby ona mu w jakiś sposób zaimponowała? Jeśli tak jest, to to byłby wielki skandal i to w całej szkole, gdyby ktoś się o tym dowiedział.
- Ona ma śliczne oczy. - pomyślał. - Och, nie Draco, nie możesz tak myśleć, nie możesz. Ty nią gardzisz i nie może być inaczej.
Jego myśli w tej chwili toczyły walkę. Po kilku sekundach blondyn pomrugał szybko oczami parę razy, po czym ruszył szybkim krokiem za Katie. Gryfonka nawet nie zauważyła, że nie ma obok niej Ślizgona. Zorientowała się dopiero parę sekund przed jego dotarciem do niej. 
- Co cię tak zatrzymało? - zapytała Katie zerkając kątem oka na Dracona. 
- Nic. - odpowiedział.
W tej odpowiedzi nie było czuć żadnej złości, co zszokowało Katie. Jego głos był zawsze chłodny jak lód, a słowa skierowane do niej kipiały złością.
- Coś jest chyba nie tak. - pomyślała.
Czyżby Ślizgon już, aż tak nie darzył Katie nienawiścią? Nie wiadomo.  Kiedy dziewczyna się ocknęła, zobaczyła coś, albo kogoś na końcu korytarza.
- Co to jest? - zapytała na głos.
- Co? - Draco zaczął się rozglądać w każdym możliwym kierunku, mając przed sobą różdżkę.
- Chodź. - powiedziała.
Kiedy oboje dotarli na koniec korytarza i zajrzeli za róg, ujrzeli...





Proszę zostawiajcie komentarze, one mnie motywują.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 2

Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co myśleć, ani co zrobić. Nie wiedziała o co chodzi, co się stanie, nic. Kompletnie nic. Gdy tylko go ujrzała, jej serce zabiło szybciej,a w żołądku poczuła niemiły ucisk. Nie mogła nic na to porazić, że tak na nią działał.
- Co on tu robi? - usłyszała ten głos w swojej głowie.
Może chodzi o ten numer, który wywinęła Malfoy'owi i jego kolegom? A może o to co on zrobił samej Katie? Kto wie.
- Proszę wejść, panno Johnson. - powiedziała profesor McGonagall, zerkając na dziewczynę zza swojego biurka.
Blondyn był cały czas skierowany wzrokiem na panią profesor. Nie zerknął nawet na Katie. Dziewczyna weszła do pomieszczenia, w którym znajdowały się dwa wygodne, miękkie fotele z naszytym herbem Gryffindoru oraz kredens na którym znajdują się pergaminy, książki, fiolki i temu podobne. Obok kredensu stoi spory kuferek, zamknięty kilkoma zaklęciami. Dalej w gabinecie widać też kominek połączony z siecią Fiuu. Jedno z okien wychodzi na boisko Quidditcha. Gdy tylko zamknęła drzwi, ruszyła w stronę biurka, przy którym siedziała profesor McGonagall. Zatrzymała się obok chłopaka, oczywiście trochę oddalona od niego.
- Panie Malfoy, Pańskie dzisiejsze zachowanie było niedopuszczalne. - zaczęła patrząc na blondyna.
Katie się cichutko zaśmiała.
- Zresztą Pani też... - dodała patrząc na Gryfonkę.
 - Widzę, że nie potraficie się ze sobą w żaden sposób porozumieć. Być może jeśli będziecie musieli przez najbliższy miesiąc patrolować korytarze znajdziecie wspólny język.
Katie chciała coś powiedzieć, ale Malfoy wyrwał się jako pierwszy.
- Chyba sobie Pani żartuje.
- Nie pozwalaj sobie, Malfoy... Czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała z nutką złości.
Katie zerknęła kątem oka na chłopaka. Widziała, że był wściekły, lecz nie widziała go nigdy, aż takiego wściekłego. Zapewne spędzanie czasu z Gryfonką nie było szczytem jego marzeń.
- Zaczynacie dziś o 21. A teraz zmykajcie. - powiedziała, po czym zajęła się wypełnianiem jakiś papierów.
Dracon wyszedł szybkim krokiem z gabinetu pani profesor, a Katie tuż za nim. Gdy tylko wyszli na korytarz chłopak krzyknął.
- To wszystko Twoja wina, mieszańcu!
Katie już szła w przeciwną stronę, gdyż chciała uniknąć spotkania z chłopakiem do czasu tego głupiego patrolowania, ale gdy tylko usłyszała jego obelgi w jej stronę, odwróciła się i ruszyła w jego stronę. Nie lubiła, gdy ktoś się czepiał jej statusu krwi. Nie jej wina, że jej matka poślubiła mugola.
- Moja wina? Raczej Twoja.... - zaczęła.
- Twoja i tych Twoich goryli. Gdybyście nie zaczęli we mnie rzucać papierkami to nic by się nie stało.
- To Cię tak rozwścieczyło? Nie rozśmieszaj mnie, Johnson. - powiedział, śmiejąc się złośliwie.
Katie miała już serdecznie dosyć Dracona, wiedziała, że z nim nie wygra. Więc odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła w stronę Wielkiej Sali, bo już zbliżał się czas kolacji. Przez całą drogę w jej myślach cały czas był tylko i jedynie Książę Slytherinu. Jak można tak bardzo nienawidzić człowieka, a zarazem go kochać? Katie chyba nigdy nie dostanie odpowiedzi na to pytanie. Gdy tylko dotarła do Wielkiej Sali, podeszła do Hermiony, po czym zajęła miejsce obok niej. Zauważyła, ze Malfoy już siedział ze swoimi kolegami przy stole. Od czasu do czasu zdarzało jej się na niego zerknąć. Na stole leżały już srebrne talerze, sztućce, złote kielichy, a do jedzenia kiełbaski, dyniowe paszteciki, kotlety schabowe, pieczony kurczak, bekon, steki i gotowane ziemniaki.
- Co Ci powiedziała McGonagall? - zapytał zaciekawiony Ron siedzący na przeciwko niej, wcinając przy tym dyniowe paszteciki.
- Mam patrolować z Malfoy'em korytarze przez cały miesiąc. Czyż to nie cudowne? - zapytała z sarkazmem patrząc na chłopaka z sztucznym uśmiechem.
Ron tak samo jak Harry siedzący obok niego wytrzeszczyli oczy. Katie jest ich przyjaciółką, ale oni nie wiedzą jakim uczuciem darzy ona blondyna, nikt tego nie wie. Gdyby się dowiedziała o tym jedna osoba, to ona powiedziałaby to drugiej, ona trzeciej i zakończyłoby się to tak, że cała szkoła by o tym mówiła, a Katie nie miałby tu jak żyć. Dziewczyna wie, że może im ufać, ale tą małą tajemnicę woli zachować dla siebie. 


                                                                   *****                                          

Gdy chłopak szedł w stronę Wielkiej Sali spotkał po drodze Parkinson, która była uradowana, gdy go tylko zobaczyła, od razu ruszyła za nim i zaczęła coś nucić pod nosem. Gdy brunetka tylko dotknęła jego ramienia to on dość mocno się szarpnął.
- Zostaw mnie w spokoju. - warknął, spoglądając na nią gniewnie.
Dziewczyna odsunęła się od niego z łzami w oczach. Nie mogło do niej dotrzeć to, że chłopak nie chciał i nie chce mieć z nią cokolwiek wspólnego. Gdy tylko Książę Slytherinu dotarł do Wielkiej Sali, ruszył w stronę stołu Ślizgonów. Draco zajął miejsce pomiędzy Blaise'em, a Goyle'em. Blondyn nie czuł się w ogóle głodny, nie miał teraz ochoty na jedzenie. Parkinson od kiedy zjawiła się w Wielkiej Sali cały czas kręciła się wokół Malfoy'a. Chłopak miał jej po prostu dosyć.  Gdy zobaczył, że Katie weszła do Wielkiej Sali od razu się skrzywił.
- Co jesteś taki wściekły? - zapytał jego czarnoskóry przyjaciel, Blaise.
- Przez najbliższy miesiąc codziennie muszę spotykać się z przyjaciółką Granger. Mamy razem patrolować korytarze. - wysyczał blondyn.
Draco czuł jak krew gotuje się w jego żyłach. Nienawidził Katie, nienawidził jej od zawsze.  Chciałby zobaczyć jak dziewczyna cierpi...
- Jak ja nienawidzę tej głupiej, przesłodzonej, Johnson. - pomyślał.
Pytaniem jest dlaczego on jej tak nienawidzi... Dlatego, że jest Gryffindorze? A może dlatego, że przyjaźni się z Wybrańcem? Nikt tego nie wie. Dracon przymknął na parę sekund powieki, po czym wstał, otrzepał spodnie i ruszył w kierunku pokoju wspólnego Ślizgonów.

                                                                  ***** 

Jest godzina 21.10. Katie jest już na patrolu, pomimo tego, że nie bardzo chciało jej się na niego iść. Gdy wychodziła z pokoju wspólnego i od jakiegoś czasu przechadzała się między korytarzami, nigdzie nie zauważyła Malfoya. 
- Pewnie zrezygnował. - pomyślała.
Nie liczyła w ogóle, że Książę Slytherinu pojawi się na patrolu. On w ogóle nie chciał spędzać z nią czasu, a co dopiero przez miesiąc. Nie tak dziewczyna planowała spędzać dzisiejszy wieczór. Wolałaby raczej spędzić ten czas z przyjaciółmi. Chociaż... Katie lubi Draco, nawet bardzo i w miarę się ucieszyła, że spędzi z nim trochę czasu. Niestety, chłopak miał do tego mieszane uczucia. Dziewczyna nawet nie pamięta od kiedy zaczęli się... Kłócić, jeśli można to tak nazwać. Katie przechodziła od korytarza do korytarza z różdżką w ręce, z której  wyłaniała się fala światła, gdyż było ciemno. Dziewczyna od czasu do czasu przyglądała się obrazom, które się ruszały. Nagle usłyszała jakieś krzyki...





Cześć. Przeczytałam Wasze komentarze i się ucieszyłam, że moje opowiadanie się Wam podoba. Wiem, że rozdziały są krótkie jak na razie, ale z każdym kolejnym będę się starała coraz bardziej rozbudowywać opisy.... To do napisana :)

Jeśli już tu jesteś zostaw komentarz.

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 1

- Cholera, znowu to samo! - krzyknęła Katie, gdy tylko spojrzała na zegarek leżący na jej małej szafce obok łóżka. Wskazywał równą godzinę ósmą.
Szybko się wywlokła z wygodnego i ciepłego łóżka, w którym mogłaby przeleżeć cały dzień, po czym zaczęła szukać szkolnego mundurka.
- Znowu zaspałam.Chyba McGonagall mi tego tym razem nie podaruje. - pomyślała.
Pierwszą lekcją jest właśnie transmutacja z opiekunką jej domu, czyli profesor McGonagall. Niestety, nie mieli tej lekcji sami Gryfoni, ale też Ślizgoni. Gdy Katie widziała kogoś ze Slytherinu to miała takie uczucie jakby miała wybuchnąć. Bardzo, ale to bardzo często miała z nimi konflikty, praktycznie codziennie. Gdy dziewczyna była już gotowa, spojrzała ponownie na zegarek, który wskazywał godzinę 8.10. Szybko chwyciła podręcznik i szybko wybiegła z dormitorium Gryfonek, po czym przez pokój wspólny. Gdy tylko znalazła się na wąskim korytarzu, od razu przyspieszyła biegu. Kiedy dotarła pod salę, gdzie aktualnie odbywała się lekcja, bez pukania wparowała do klasy cała zdyszana. Wszyscy uczniowie wraz z panią profesor zwrócili wzrok wprost na dziewczynę.
- Przepraszam, za... - zaczęła patrząc na profesor McGonagall.
- Johnson, kolejne spóźnienie. Może trzeba by zamienić Cię w zegarek? wtedy na pewno stawiałabyś się na czas. - powiedziała z nutką złości w głosie, patrząc na uczennicę.
- Przepraszam. - wydukała.
- Siadaj na swoje miejsce, Johnson. - powiedziała, po czym kontynuowała lekcję.
Gdy Katie ruszyła w stronę swojej ławki, słyszała szepty i śmiechy Ślizgonów za swoimi plecami. Dziewczyna zajęła swoje miejsce obok Lavender Brown, jednej z jej przyjaciół. Po 15 minutach lekcji wszyscy byli zajęci pisaniem pracy zadanej przez nauczycielkę. Nagle Katie poczuła, że obrywa czymś w plecy. Gdy się odwróciła, zobaczyła śmiejących się Crabbe'a, Goyle'a i... Malfoy'a, w którym jest szaleńczo zakochana. Z resztą na pewno tylko nie ona, praktycznie wszystkie dziewczyny chcą się z nim umówić. Kiedy zwróciła swój wzrok na McGonagall, zobaczyła ją siedzącą przy biurku i sprawdzającą jakieś papiery. Dziewczyna miała dosyć tego, że była obrzucana jak to się okazało kulkami z papieru. Z zaciśniętymi zębami sięgnęła po różdżkę, którą miała w kieszeni szaty, odwróciła się i wycelowała w buteleczkę z atramentem leżącą na ławce Carbbe'a i Goyle'a. Było to łatwe, gdyż Katie siedziała tylko dwie ławki przed nimi.
- Wingardium leviosa. - wypowiedziała trochę cichutko zaklęcie.
Buteleczka z ciemną cieczą zaczęła się unosić w górę. Widok zaskoczonych Ślizgonów trochę ją rozbawił. Naczynie zaczęło się powoli przechylać. Dwójka uczniów Slytherinu została oblana atramentem. To samo spotkało Malfoy'a. Cała klasa wpadła w śiech z wyjątkiem Parkinson, która nigdy nie śmiałaby się ze swojego kochanego Dracusia.
- Gryffindor traci 10 punktów! - krzyknęła profesor McGonagall.
- Warto było. - powiedziała Katie cichutko sama do siebie.
Pani profesor kazała trójce Ślizgonów udać się do łazienki, aby się oczyścili. Po jakiś 10 minutach lekcja się skończyła. Katie cała radosna udała się na dziedziniec. Wiedziała, że Malfoy będzie chciał się na niej zemścić za to co mu zrobiła. Nigdy jej nie odpuszczał. Kiedy dziewczyna dotarła na dziedziniec zauważyła, że blondyn ze swoimi gorylami też tam są. Chciała się już wycofać, ale chłopak zdążył chwycić różdżkę i wycelować w Katie.
- Expelliarmus! - krzyknął.
Dziewczyna poleciała na trawę, chociaż chłopak ucieszyłby się, gdyby trafiła o mur. Modlił się, żeby to tylko nie była Granger, bo dziewczyny są do siebie łudząco podobne, tylko Katie ma bardziej proste włosy. Malfoy już zbliżał się do dziewczyny, gdy nagle zobaczył, że biegną w jego stronę profesor McGonagll i profesor Snape. Wszyscy zgromadzeni na dziedzińcu obserwowali co się dzieje.
- Slytherin traci 20 punktów. - powiedziała kobieta zwracając się do Mafloy'a.
Następnie pani profesor ruszyła w stronę dziewczyny, po paru minutach oznajmiła, że jest nieprzytomna. Akurat przechodził Hagrid, więc poprosiła go, aby zaniósł nieprzytomną dziewczynę do skrzydła szpitalnego i oznajmiła pani Pomfrey, aby Katie stawiła się u niej jak się tylko obudzi. Profesor Snape stał cały czas obok Malfoy'a karcąc go wzrokiem. McGonagall podeszła do chłopaka i stojącego obok niego profesora.
- Proszę się stawić wraz z panną Johnson w moim gabinecie. - powiedziała patrząc na blondyna.
- Raczej to nie będzie konieczne. - powiedział profesor Snape.
- Według mnie raczej będzie. - powiedziała, po czym odeszła.
Katie gdy tylko się obudziła została poinformowana przez panią Pomfrey, aby się stawiła teraz u profesor McGonagall. Dziewczyna głośno westchnęła, po czym wstała z łóżka szpitalnego i ruszyła w stronę gabinetu swojej opiekunki. Całą drogę przeklinała, gdyż wiedziała, że będzie miała kłopoty. Kiedy tylko znalazła się pod drzwiami pani profesor, grzecznie zapukała, po czym weszła do środka. Ujrzała tam Mafloy'a...










No i jest pierwszy rozdział. Jak wam się podoba? Myślę, że wyszedł taki średni, ale dla mnie będzie się liczyło Wasze zdanie :)

Cześć.

To jest mój pierwszy blog. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pierwszy rozdział powinien pojawić się dzisiaj :)