środa, 16 października 2013

Rozdział 6

Obok niej stał jego ojciec. Co on tu do jasnej cholery robił?
- Co ty tu robisz, Draco? Wiesz, która jest godzina? - usłyszał jego chłodny jak lód głos.
Rzeczywiście, słońce już powoli zachodziło, co wskazywało, że robi się już późno.
- To akurat nie twoja sprawa.
Skinął głową na Katie, po czym powiedział.
- No, już. Zmywaj się stąd!
Nie miał zamiaru jej w to wszystko wciągać. Z resztą to nie była jej sprawa. Dziewczyna ani drgnęła.
- Wynoś się stąd! - powiedział głośniej.
Katie się ocknęła i wyminęła wysokiego mężczyznę o długich blond włosach, ubranego w czarną szatę i opierającego się o laskę, która była zakończona figurką węża. Chyba musiał należeć kiedyś do Slytherinu.
- A więc to musi być jego ojciec. - pomyślała Gryfonka po chwili.


*****


Dracon nacisnął klamkę, a drzwi gospody otworzyły się głośno przy tym skrzypiąc. Wszedł do środka razem z ojcem. Udali się do stolika, przy którym siedział podpity już Zabini.
-Nie wiedziałem, że pijesz Draco. - powiedział Lucjusz.
- To dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. W ogóle co ty wyprawiasz? Pojawiasz się tutaj i jeszcze w tym stroju... Ja bym się nawet ucieszył, ale matka pewnie byłaby załamana , gdybyś trafił Azkabanu.
- Milcz.  - mruknął cicho jego ojciec.
Był wściekły, nie trudno było zauważyć to w jego oczach. Widać było, że nad czymś intensywnie myśli.
- Mógłbyś mi wytłumaczyć co robiłeś w towarzystwie tej dziewczyny?
-Nic..Po prostu mam z nią szlaban u McGonagal.. - mruknął młody Malfoy.
-Nie martw się, postaram się to jakoś załatwić.
Lucjusz poklepał swojego syna po ramieniu, po czym jakby nigdy nic wstał od stołu i wyszedł.
-Wierzysz mu?
Zapytał Blaise, mimo wypitego alkoholu wciąż zachowywał trzeźwość umysłu.
-Masz mnie za głupca?
Przejechał opuszkami palców po butelce alkoholu stojącej przed nimi, chwycił w dłoń szklankę i jednym susem wypił jej zawartość.


*****


Katie obejrzała się ostrożnie do tyłu, po czym dalej szła przed siebie. Dziwne, że młody Malfoy nie chciał jej zatrzymać, ale z resztą sam kazał jej spadać. Tylko, że jak McGonagall nie spotkała ani jej, ani Księcia Slytherinu na patrolu to mogli mieć oboje wielkie kłopoty.
- Co ja teraz zrobię? - pomyślała.
Nie wiedziała gdzie kompletnie ma iść, co zrobić.Dziewczyna postanowiła nie wracać na razie do szkoły, żeby dostać opierdol za samą siebie i za Malfoya za to, że opuścili jeden wieczór patrolowania.  Po jakiś 20 minutach kręcenia się na świeżym powietrzu zorientowała się, że ma na sobie nadal płaszcz Draco. Nie mogła przestać zaciągać się jego zapachem.
- Nie, stop! Katie, nie popełniaj tego błędu co wcześniej. - usłyszała swój głos w głowie.
Będzie musiała go mu w końcu oddać, ale raczej nie dzisiaj. Chyba, że los po raz kolejny mógł sprawić, żeby doszło do kolejnego spotkania. Po godzinie zdecydowała, że wróci do szkoły. McGonagall pewnie się i tak połapała, że ich dwójka zniknęła. Pomimo tego, dziewczyna obmyślała plan jak przejść niezauważona, co było trudne. Na zewnątrz robiło się coraz chłodniej. Kiedy, w końcu dziewczyna była blisko głównego wejścia do zamku, zauważyła Malfoya z jego czarnoskórym przyjacielem. Katie szybko zdjęła płaszcz i podbiegła do Malfoya. Kiedy stanęła naprzeciw niego, oddała mu płaszcz.
- Dziękuję. - wyszeptała, po czym ruszyła w stronę wejścia.


*****


Ślizgoni posiedzieli jeszcze godzinę w Trzech Miotłach. Nie odzywali się do siebie ani słowem, to wszystko było...dziwne.
-Diable zbieraj się. - mruknął po chwili.
Wstałem od stołu, otrzepał spodnie i rzucił na blat parę galeonów. Piwo, które Blaise zamówił dla dziewczyny nadal stało nietknięte. Pochylił się, chwycił kufel w dłoń i szybko je wypił. Oboje wyszli z gospody, po czym ruszyli w stronę szkoły.
- Daleko jeszcze? - usłyszał za plecami głos Blaisa.
Droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a minęło dopiero 30 minut. Dopiero teraz blondyn zdał sobie sprawę, że Johnson mogła najzwyczajniej w świecie nie znać drogi powrotnej. Może i nawet cieszyłby się z tego, gdyby się gdzieś zgubiła, ale McGonagall jest święcie przekonana, że byliśmy razem na patrolu, a co za tym idzie teoretycznie, że chłopak byłby ostatnią osobą, która ją widziała. Jego obawy jednak szybko się rozwiały. Dwójka przyjaciół zbliżała się do wejścia zamku, gdy Draco dostrzegł w oddali postać. To z pewnością Gryfonka.. Z daleka było widać, że jest przemarznięta. Jej drobne ciało aż trzęsło się z zimna.Oczywiście musiała się zgubić, w końcu wyszła wcześniej od nich. Dziewczyna jednak ich zauważyła, bo podbiegła do nich, a raczej... Do Malfoya. Wcisnęła mu w rękę jego płaszcz i wyszeptała ciche "dziękuję", po czym ruszyła w stronę wejścia. Chłopak stał jak słup przez parę sekund, po czym krzyknął.
- Johnson, czekaj!
Brązowowłosa dziewczyna się nie zatrzymała. Mogła go nie usłyszeć, albo wolała go ignorować. Można było się tego spodziewać. Cholerna, durna dziewucha. Cisnął w Blaise'a swój płaszcz i ruszył za nią. Gdy był już wystarczająco blisko niej, złapał ją za nadgarstek i dość brutalnie szarpnął w swoją stronę.
- Byliśmy dziś na patrolu prawda? - zapytał.
Jego słowa kipiały złością. Czyżby powróciły stary Draco Malfoy?
- Nie, nie byliśmy. - odpowiedziała.
Katie uwielbiała denerwować Ślizgonów. W końcu to było takie jej hobby.
- Johnson, weź mnie nie wkurwiaj, bo skończysz jak jęcząca Marta.
Dziewczyna trochę się przestraszyła tej groźby, więc powiedziała.
- Dobra, dobra. Byliśmy razem na patrolu.
W jej głosie można było usłyszeć odrobinę przerażenia. Dziewczyna spuściła wzrok, po czym odeszła. Tak naprawdę to McGonagall mogła ich złapać na patrol, bo była prawie 21. Więc, jeśli kogoś złapała swoim sokolim wzrokiem to na pewno zagnała od razu na patrol.
- Żeby tylko McGonagall mnie nie złapała. - pomyślała Gryfonka.
Dziewczyna już wchodziła po schodach, by wybrać się do swojego dormitorium, lecz los chciał, że zauważyła ją profesor McGonagall, która do niej podeszła. Dziewczyna przymknęła mocno oczy na parę sekund.
- Cholera. - powiedziała prawie niedosłyszalnie, po czym otworzyła oczy.
- Panna Johnson. Pani zapewne wybierała się na patrol, prawda? - zapytała pani profesor.
- Tak. Tak, właśnie wybierałam się na patrol. Nie mogła się go wręcz doczekać. - powiedziała Katie ze sztucznym uśmiechem.
- A gdzie jest pan Malfoy?
Kiedy zapytała o Dracona, dziewczyna delikatnie wytrzeszczyła oczy i nie wiedziała co ma powiedzieć. Pozostało jej tylko skłamać, bo gdyby Malfoy się dowiedział, że ona go wydała to mogła mieć wielkie kłopoty.
- Niestety, nie mam pojęcia, gdzie on jest. Przepraszam, ale pójdę już na patrol. - powiedziała, po czym ruszyła przed siebie.
Czyli kolejna połowa nocy spędzona na kręceniu się po korytarzach bez celu? Cudownie. Chociaż, kto wie... Może tej nocy mogło się wydarzyć coś niespodziewanie cudownego, albo i coś tak strasznego, że nie mogła zapomnieć tego do końca swojego życia.
Jest godzina 21.30. Wszystkie korytarze są puste, a Katie stoi po środku korytarza... Sama. Widać Malfoyowi się dzisiaj udało uniknąć stania na straży. Minęła godzina... Nie mając co robić, dziewczyna zaczęła kręcić się po korytarzach, sprawdzając czy nikogo tam czasem nie ma. Po chwili zaczęło jej się wydawać, że ktoś ją śledzi. Ale kto by chciał w ogóle śledzić Katie Johnson? Nikt. A tak raczej jej się wydawało. Kiedy dziewczyna się odwróciła, ujrzała przed sobą wysoką postać ubraną całą na czarną, a zamiast twarzy, było widać jedynie srebrną maskę. Dziewczynę nie wiedziała co ma robić, czuła się sparaliżowana. Niespodziewanie zaczęła krzyczeć, dopóki jeszcze mogła. W końcu nie wiedziała, co ta tajemnicza postać chce z nią zrobić, czy chce ją zabić czy najpierw torturować. Najpierw tajemniczy osobnik podszedł do Johnson, chwycił ją za gardło, przycisnął do ściany, po czym uniósł w górę.
- Fajnie się żyło. - pomyślała Katie.

*****

Minęło już półtorej godziny od kiedy ostatni raz Malfoy widział Johnson i wciąż nie mógł przestać o niej myśleć. To zapewne przez jej ohydny charakter. Druga Granger, tylko w trochę lepszym wydaniu.
- Czy to głos Johnson?- pomyślał idąc w stronę Lochów.
Nie, to niemożliwe. A jednak, z każdą sekundą jej krzyk stawał się coraz głośniejszy. Może ktoś ją w końcu zabił...Byłby święty spokój, ciekawość jednak wzięła górę nad rozsądkiem i ruszył w stronę dochodzącego krzyku. Malfoy szybkim krokiem przechadzał się po korytarzach. Po kilku minutach stanął przed rogiem korytarza. Rozpoznał dziewczynę bez trudu. Była tak bardzo podobna do Granger. Zapewne cieszyłby się gdyby w tej sytuacji znalazła się ta szlama, której od zawsze nienawidził. Chłopak podszedł nieco bliżej, wciąż niezauważony przez Gryfonkę i jej oprawcę. Wysunął różdżkę z kieszeni swoich spodni i wycelowałem w postać ubraną na czarno.
-Cruc...
Zamarł. Jego stalowoszare tęczówki dokładnie śledziły każdy, niemalże najmniejszy ruch owej osoby. Coś sprawiło, że chłopak rozpoznał tajemniczą postać. Kiedy napastnik zauważył Dracona, od razu puścił brązowowłosą dziewczynę i zwrócił się w jego kierunku.Katie wzięła parę głębokich wdechów, trzymając się delikatnie za miejsce gdzie trzymał ją oprawca, po czym spojrzała w górę, by obserwować co się dzieje.
- Uciekaj stąd, idiotko! - krzyknął Malfoy.
Jak powiedział, tak dziewczyna zrobiła. Szybko wstała, po czym pobiegła do swojego dormitorium. Na dzisiaj miała serdecznie dosyć tego patrolowania korytarzy. Kiedy zostali sami. Książę Slytherinu podszedł do tajemniczej postaci, po czym zdjął srebrną maskę. Twarz napastnika rozpoznał od razu. To był jego ojciec. Tylko co on do cholery robił w tej szkole i to w stroju śmierciożercy? Chłopak spuścił pokornie głowę, po czym schował różdżkę.
- Co Ty tu robisz Draconie? - wysyczał.
Był wściekły, że go zdemaskował..
- Mógłbym Cię zapytać o to samo. - Mruknął.


*****



Krzyczała.
Nie mogła nic zrobić.
Stała i była cały czas wpatrzona.
W niego...
W tajemniczą postać.
On podchodzi do niej coraz bliżej.
Ona jest sparaliżowana. 
Chce uciec, ale nie może.
Stoi po środku korytarza w zamku.
Tylko ona i napastnik.
Nikt więcej. 
Ona woła o pomoc. 
Nikt jej nie słyszy.
Tajemnicza postać wyciągnęła różdżkę.
Ten ktoś wycelował ją w nią.
Ona się bała.
Rzucił zaklęcie.
W jej stronę poleciał zielony strumień światła.
A ostatnie co usłyszała to znajomy męski głos.  





Pomimo tego, że Katie spała tylko kilka godzin, to to był jedyny sen jaki jej się przyśnił. Nie, tego nie można nazwać snem. To był koszmar. Największy jaki kiedykolwiek się jej przyśnił w życiu. Kiedy się obudziła budzik wskazywał godzinę 6.55. To bardzo wcześnie jak na nią. Dziewczyna nie wiedziała kim jest tajemnicza postać. Czy Malfoy sobie z tym kimś poradził? Z resztą... Co on ją obchodzi? On przestał dla niej istnieć, jest dla niej nikim jak tylko zakochanym w sobie arystokratycznym dupkiem. Katie wywlokła się z ciepłego łóżka, po czym przebrała się w mundurek szkolny i ruszyła do łazienki. Wykonała poranną toaletę, umyła zęby, po czym rozczesała swoje delikatnie pofalowane włosy, wypsikała się swoimi perfumami, pomalowała swoje rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem truskawkowym. To była dla niej taka mała zmiana, gdyż Katie rzadko kiedy się malowała. Kiedy wyszła z łazienki, wyszła z dormitorium po krętych schodach, po czym przez pokój wspólny, obraz i przyspieszonym krokiem ruszyła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety, Katie znów szła sama. Kiedy była blisko wejścia do pomieszczenia, ujrzała Malfoya. To była jedyna szansa na dowiedzenie się kim była tajemnicza postać. Dziewczyna widziała, że chłopak był bardzo blisko wejścia, więc podbiegła do niego. Kiedy była wystarczająco blisko to chwyciła go za ramiona, po czym delikatnie pociągnęła do tyłu i przycisnęła do ściany tak, że stali twarzą w twarz.
- Dobra, Malfoy... Gadaj kto to był i nie udawaj idiotę. Wiem, że wiesz kto to był. - syknęła.
-Johnson, taka z ciebie dzikuska? Jeśli chcesz się umówić, to stań w kolejce, albo po prostu zapytaj. Tak się składa, że dziś śpię sam, więc możesz się do mnie przyłączyć. - blondyn zaśmiał się cicho, po czym położył dłoń na jej biodrze, a kąciki jego ust powędrowały mimowolnie ku górze.
Chłopak zauważył, że dziewczyna wyglądała dzisiaj jakoś... Inaczej. Mógłby nawet przyznać, że wyglądała o wiele ładniej niż zwykle.
- Nie wkurwiaj mnie i gadaj. - powiedziała z zaciśniętymi zębami.
- Zapomnij o tym człowieku. To Ciebie nie dotyczy. - wyszeptał.
Czuł jak jego wargi dotykają płata jej ucha.
- Co mnie nie dotyczy? - dopytywała.
Bicie jej serca momentalnie przyspieszyło. Nigdy nie była, aż tak blisko Dracona.
- Gdybyś za dużo węszyła, mogłaby Ci się stać krzywda, a tego chyba nie chcesz?- zaśmiał się ironicznie, po czym przysunął się jeszcze bliżej dziewczyny. Ich twarze oddzielało tylko parę centymetrów. Czuli na sobie swoje oddechy. - Po prostu bądź grzeczną dziewczynką i siedź cicho...
Oboje spojrzeli sobie w oczy, a potem...









TA DAM!
I oto jest 6 rozdział. Pojawił się szybciej niż myślałam :)
Proszę, niech każdy kto dotrwał do końca rozdziału, niech napisze komentarz. Chcę wiedzieć, co o nich po prostu myślicie. Dla was to minuta, a dla mnie to motywacja do dalszej pracy :)

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 5

Przestań o niej myśleć, idioto. - powtarzał sobie w głowie cały czas Malfoy.
Niestety, nie mógł. Jedno spojrzenie w jej oczy zmieniło kilka rzeczy w jego życiu. Między innymi to, że przy Gryfonce zachowywał się inaczej. Nie potrafił odpowiedzieć nawet na jej najprostsze pytanie tylko przez to, że zatracił się w jej oczach. Nie mógł wtedy nic zrobić nic. Kompletnie nic. Chciał rozszarpać dziewczynę, ale coś jednocześnie mu na to nie pozwalało. Nie chciał więcej czuć tego uczucia. Malfoy mijał korytarze bijąc się ze swoimi myślami, dopóki nie dotarł do wilgotnej ściany, po czym wypowiedział hasło i wszedł do pokoju wspólnego Ślizgonów, po czym ruszył prosto do dormitorium. Wszyscy Ślizgoni spali w swoich łóżkach z wyjątkiem właśnie Dracona. Blondyn szybko chwycił swoją piżamę, która leżała na jego łóżku, po czym ruszył cichutko do łazienki. Chłopak napuścił gorącej wody do wanny, po czym rozebrał się i wszedł do niej rozkoszując się ciepłem, które otoczyło jego ciało. Tego właśnie teraz potrzebował.
- W końcu święty spokój. - powiedział sam do siebie.
Draco leżał tak w wannie z godzinkę, po czym z niej wyszedł, wytarł się ręcznikiem i ubrał w piżamę. Ruszył w stronę swojego łóżka i położył się na nim. Nie zorientował się kiedy zasnął.


*****


Spojrzenie jej oczu przeszyło go całego. 
Nie chciał zrobić nic innego jak tylko ją przytulić i pozostać w takim stanie na zawsze.
Chciał być tylko z nią i z nikim innym.
Gdy tylko ją zobaczył delikatnie się uśmiechnął i pobiegł, by ją przytulić.
Tak bardzo chciał poczuć jej ciepło, jej perfumy i patrzeć w te piękne oczy, które pokochał od pierwszego wejrzenia. 
Znajdowali się na łące, na której wszędzie były kwiaty, staw z pływającymi żółtymi kaczuszkami, a niedaleko płaczącej wierzby znajdował się kocyk z koszykiem piknikowym, a słońce świeciło na niebie.
Nie chciał być teraz nigdzie indziej. 
Chciał być teraz z nią... 
Dziewczyną, którą nienawidził, ale jednak pokochał.
To ona - Katie Johnson. 
Była ubrana w powiewną białą sukienkę. 
On w białą koszulę i  wąskie czarne spodnie.
Leżeli razem na kocyku śmiejąc się, przytuleni do siebie. 
Kiedy Draco na nią spojrzał, to nie była ona....
To był Voldemort, chłodno uśmiechał się do niego.
Wokół niego stali śmierciożercy wraz z jego rodzicami.
Piękna łąka zamieniła się w Zakazany Las.   
Błękitne niebo przybrało granatowy odcień.
Nagle usłyszał krzyk.
Odwrócił się i zobaczył coś co połamało jego serce na miliony kawałków.
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać dręczył Katie zaklęciem Cruciatus.
 Była ubrana w tą samą białą sukienkę.
Chłopak nie wiedział co ma robić, leżał na ziemi i patrzył jak brązowowłosa dziewczyna cierpi.
 - Pomóż mi. - usłyszał jej głos, gdy tylko Czarny Pan skończył tą męczarnię, a z jej oka popłynęła łza.


Dracon obudził się cały spocony. Oddychał bardzo szybko. To był chyba najgorszy sen w jego życiu. Przez chwilę się zastanawiał czy to się naprawdę wydarzyło. Ulżyło mu, gdy się zorientował, że to był tylko sen. Malfoy spojrzał na zegarek leżący na małej szmaragdowej szafce, który wskazywał godzinę 7.10. Rozejrzał się po dormitorium chłopców i zauważył, że nikogo nie było. Chłopak wstał z łóżka, ubrał się w mundurek szkolny i spryskał się drogimi perfumami, po czym wyszedł z sypialni i ruszył w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Cały czas rozmyślał nad swoim snem, a najbardziej o pannie Johnson, która się w nim pojawiła. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Nie chciał, aby ten sen kiedykolwiek powrócił. Nigdy. Chciałby unikać Gryfonki, ale jak miałby to zrobić? Spotykają się, przecież na lekcjach i patrolu. Co jeśli ten sen mógł okazać się snem proroczym?
   

*****

Draco stanął przed drzwiami Wielkiej Sali. Zobaczył Katie, która przytulała się do jakiegoś chłopaka, którego nie widział w tej szkole na oczy. Zmierzył go wzrokiem od góry do dołu. Zauważył, że brązowowłosa na niego patrzy, więc ruszył w stronę stołu Ślizgonów. Zajął miejsce pomiędzy Zabinim, a Goyle'em. Wzrokiem śledził każdy ruch Gryfonki i chłopaka, który z nią był. Książę Slytherinu zaczął delikatnie kręcić złotym pustym kielichem.
- Stary, marnie wyglądasz. - powiedział Blaise.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział spokojnym głosem Draco.
- Na pewno? - zapytał jego czarnoskóry przyjaciel.
- Powiedziałem, nic mi nie jest! - warknął, patrząc na Zabiniego.
Blaise postanowił, że nie będzie zadawał więcej pytań przyjacielowi i zaczął zajadać befsztyk, a blondyn nałożył kilka kiełbasek na swój złoty talerz i nalał trochę soku dyniowego do pustego kielicha. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł jak wywinąć się z dzisiejszego patrolu. Niestety, nie spodoba się to Katie, ani zapewne jego przyjacielowi.


*****

Katie przestała obserwować Malfoya, gdy tylko znaleźli się przy stole Gryfonów.
- Chris poznaj moich przyjaciół, Hermionę, Harry'ego i Rona. - powiedziała Katie wskazując na każdego ręką.
Chris z uśmiechem podał rękę każdemu ze Złotego Trio.
- Miło cię poznać Chris. - powiedział Ron z pełną buzią.
Kąciki ust Katie uniosły się delikatnie ku górze. Zdziwiło ją trochę, że kiedy zobaczył Harry'ego nie zaczął jak każdy wypytywać go jak to jest być tym, który przeżył atak Czarnego Pana. W sumie, Chris nigdy nie interesował się jakimiś sławami, nie reagował na nie tak jak inni ludzie, nie był nimi tak bardzo podniecony, ale mały entuzjazm na pewno był.
- Więc, Chris, do jakiej szkoły chodziłeś? - zapytała Hermiona.
- Do Durmstrangu. - odpowiedział brunet, a uśmiech z jego twarzy się nie zmniejszył nawet o centymetr.
  Ronowi ze zdziwienia opadła szczęka. Na szczęście nie miał jedzenia w buzi, bo wyglądałoby to jednocześnie komicznie i obrzydliwie.
- Łał, nieźle. - powiedział Harry z delikatnym uśmiechem. 
- A jak poznałeś Katie? - dopytywała dalej Hermiona.
- Poznaliśmy się na Ulicy Pokątnej, oboje przyglądaliśmy się wtedy najnowszej wyścigowej miotle i jakiś czas później się zaprzyjaźniliśmy.
Po chwili wszyscy opuszczali Wielką Salę, aby udać się na lekcje. Pierwszą lekcją były eliksiry prowadzone przez profesora Slughorna, bo profesor Snape został nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Tą lekcję dla nieszczęścia Katie, Gryfoni mieli ze Ślizgonami. Wolała nie oglądać buźki Księcia Slytherinu przez długi, długi czas, lecz to było niemożliwe. Cała ich piątka ruszyła razem w stronę lochów, gdzie odbywały się zawsze lekcje eliksirów.


*****


- To moi drodzy jest Felix Felicis , czyli inaczej...
- Płynne szczęście. - odpowiedziała szybko Hermiona.
- Zgadza się, panno Granger. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. - powiedział profesor Slughorn trzymając w ręku fiolkę z eliksirem. - Po wypiciu tego eliksiru wszystko co robisz zawsze będzie kończyło się sukcesem.
Wszyscy cały czas wpatrywali się w fiolkę z Felix Felicis.
- I to będzie dzisiejszą nagrodą dla tego, kto przygotuje wywar żywej śmierci. Ale uwaga, tylko dwóm uczniom udało się go przyrządzić. Powodzenia.
Wszyscy się rozeszli i zajęli miejsce przy kociołkach, gdzie były przygotowane wszystkie składniki. Katie chwyciła swój podręcznik, po czym zaczęła wszystko robić krok po kroku. Minęło 45 minut i nikomu nie udało się przyrządzić jeszcze eliksiru. Po chwili profesor Slughorn podszedł do kociołka Harry'ego i wrzucił  do niego białe piórko, które się natychmiast rozpuściło.
- Doskonale! - krzyknął profesor.
Jak on to zrobił? Przecież on nigdy nie był dobry z eliksirów.To stało dla Katie trochę podejrzane, ale może Harry miał odrobinę szczęścia. Teraz jeszcze zgarnął fiolkę, w której znajduje się płynne szczęście. Kasztanowłosa spojrzała na Hermionę i zauważyła, że była trochę zawiedziona, że to nie ona dostała tą nagrodę. Profesor Slughorn gestem ręki zaprosił pana Potter'a na środek sali, po czym mu wręczył fiolkę z eliksirem. Parę osób nagrodziło go oklaskami, w tym Katie. Kiedy lekcja dobiegła końca, wszyscy  wyszli z klasy.
 Po chwili poczuła jak ktoś chwyta ją za nadgarstek. Odwróciła się i ujrzała Dracona, który ją gdzieś ciągnął. Dziewczyna postanowiła nie krzyczeć, by nie zrobić szumu wokół swojej osoby. Po paru minutach nie mogła wytrzymać i zapytała ze złością.
- Dokąd mnie prowadzisz?
Chłopak nie odpowiadał, tylko szedł dalej. Mijali korytarze w ciszy. Katie wiedziała, że jak będzie zadawała pytania to nie dostanie odpowiedzi. Zastanawiała się cały czas czy Chris ją szukał. W końcu dotarli do drzwi wyjściowych z zamku, gdzie czekał tam Blaise. gdy zobaczył Gryfonkę nie był zbyt zadowolony.
- Co ona tu robi?! - wrzasnął
- Po pierwsze nie krzycz, bo na nikim nie robi to wrażenia. - powiedział spokojnie blondyn. -A po drugie, jeśli ona nie pójdzie z nami zapewne McGonagall dowie się o naszym wyjściu. Nie miałem wyjścia, musiałem ją zabrać.
Chłopak wzruszył ramionami, cały czas trzymając dość mocno Gryfonkę za nadgarstek, po czym wcisnął w jej stronę płaszcz.
- Ubierz się, jest zimno.
Dziewczyna miała dylemat. Iść czy nie iść? Jednak wiedziała, że Malfoy jakoś ja zmusi do pójścia z nim i jego czarnoskórym przyjacielem nie wiadomo gdzie, więc założyła płaszcz, który należał do Księcia Slytherinu i zaciągnęła się delikatnie jego zapachem tak, aby nikt tego nie widział. Po chwili wyszli z zamku, a po 30 minutach znaleźli się w Hogsmeade, w Trzech Miotłach. Rzeczywiście na dworze było zimno, bo była jesień. Trzy miotły to był bar, w którym przesiadywali tylko czarodzieje. można było tu zamówić oranżadę, wodę goździkową, ognistą whisky, rum, sherry, grzany miód z korzeniami i piwo kremowe.
 - To co? Na początek po kremowym piwie? - zapytał Blaise już w dość lepszym humorze.
Cała trójka zajęła stolik przy oknie. Draco zajął miejsce obok Blaise'a, a Katie na przeciw nich.
- Niczego od was nie chcę, jasne? - warknęła dziewczyna.
- Zamknij się, Johnson. Nikt nie ma zamiaru tu ciebie słuchać. Zrozum, że zarówno ja jak i Blaise nie chcemy mieć kłopotów. Ty jedyna wiesz, że wyszliśmy... Znając ciebie i twoją szlamowatą przyjaciółkę zapewne obydwie poleciałybyście do McGonagall szybciej niż zdążylibyśmy wyjść z zamku. A teraz wypij to cholerne piwo i zachowuj się tak, jakby Cię tu nie było. - syknął Malfoy przez zaciśnięte zęby.
Pomimo tego, co się ostatnio wydarzyło i tak Gryfonka go trochę denerwuje. Ma szczęście, że jest półkrwi, bo inaczej kazałby jej czekać za nim na zewnątrz. Pomimo sprzeciwów Katie, Blaise i tak zamówił też dla niej kremowe piwo. Od kiedy on stał dla niej miły? 
Po piątej szklance ognistej whisky blondyn stracił rachubę czasu. Zauważył, że Katie musiała się nudzić, bo zamówiła sobie już trzy kremowe piwa, a piwo, które zamówił dla niej Blaise stało nietknięte. 
- Idiotka. - mruknął sam do siebie.
Dziewczyna chyba nawet tego nie usłyszała. Dalej była zajęta swoim napojem. Zauważył, że co chwilę Gryfonka rozgląda się po wnętrzu knajpy. Malfoy przyglądał się twarzy Katie i musiał przyznać, że przez ostatni czas się zmieniła.Tylko gdyby nie ten fakt, że była łudząco podobna do Granger to stwierdziłby, że jest nawet ładna.
- Cholera Malfoy, co za głupoty wygadujesz. - usłyszał głos w swojej głowie.
Zdziwił go fakt, że jeszcze nie znalazła go tutaj Parkinson. Zazwyczaj szukała go, gdy znikał z jej pola widzenia, chociażby na pięć minut.
Dziewczyna cały czas siedziała i rozglądała się po knajpce. Lecz kiedy spojrzała na Ślizgona, powiedziała cichutko, tak aby nikt nie usłyszał.
- Pieprzony Ślizgon.
Katie nie chciała już tu dłużej siedzieć, ale bała się, że zdołają ją tu jakoś zatrzymać. Chociaż po tym ile wypił blondyn zdawało jej się, że nie dałby rady. 
- Miło było, ale na mnie już czas. - powiedziała Katie, po czym wstała od stolika i poszła zapłacić za swoje piwa.
- Johnson, wracaj tutaj! - krzyknął Malfoy, chocaż sam nie wie dlaczego.
Blaise spojrzał na przyjaciela, po czym dolał mu jeszcze whisky do szklanki. Blondyn zauważył, że brązowowłosa zdążyła już wyjść, więc wstał z miejsca i ruszył w stronę wyjścia, by ją dogonić. Katie stała pod drzwiami, a obok niej stał...




W końcu napisałam kolejny rozdział. Przepraszam, że z nim zwlekałam, ale wena mnie opuściła. Proszę, dawajcie komentarze, bo chcę wiedzieć ile osób to czyta. Ogólnie chcę wam podziękować za wszystkie odwiedziny i komentarze, jesteście niesamowici. 
Do napisania :)