piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 8

Rozdział pisany był przy piosence Avril Lavigne feat. Chad Kroeger - Let Me Go




Dziewczyna cały czas wpatrywała się w stalowoszare oczy chłopaka czekając na to, co on chce jej powiedzieć.
- Chcę ci powiedzieć, że cię przepraszam. Przepraszam za wszystkie krzywdy jakie wyrządziłem ci w tym roku i w poprzednich latach. Żałuję, ale to naprawdę żałuję tego wszystkiego co ci zrobiłem... Mam nadzieję, że mi to wybaczysz i pozwolisz, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa. - powiedział cały czas wpatrując się w oczy Gryfonki.
Dziewczyna nie wiedziała czy wierzyć chłopakowi, nie wiedziała też czy wierzyć w tą jego nagłą przemianę. To wszystko wydawało jej się dziwne...
- Draco, ja... - zaczęła dziewczyna.
- Proszę tylko o wybaczenie, nic więcej. - powiedział nadal spoglądając w jej czekoladowe tęczówki.
Katie czuła się rozdarta, nie wiedziała co miała zrobić... Wybaczyć mu i jak to on ujął zacząć wszystko od nowa, czy nie wybaczyć i zostawić wszystko po staremu w co wchodzą codzienne docinki i od czasu do czasu lądując przez te ich niektóre "docinki" w Skrzydle Szpitalnym. Nie raz zdarzało im się wyzywać siebie nawzajem na pojedynki, które właśnie kończyły się lądowaniem u pani Pomfrey.
- Wybaczam ci, Draco. - powiedziała Katie z delikatnym uśmiechem, nie odrywając wzroku od pięknych oczu chłopaka. Mogłaby się w nie wpatrywać całe dnie...
Chłopak się uśmiechnął pokazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby, po czym zapytał.
- To, co powiesz na przyjaźń?
Blondyn odsunął się od dziewczyny o krok w tył, po czym wyciągnął rękę na zgodę w jej stronę. Katie się przez chwilę zastanawiała czy przejść na takie warunki. Przyjaźń z chłopakiem na którego punkcie miała bzika? Jakby to wszystko wyglądało? Co wszyscy by powiedzieli, gdyby zobaczyli normalnie rozmawiającą ze sobą Gryfonkę ze Ślizgonem? Bez żadnych wyzwisk i kłótni? Te pytania dręczyły pannę Johnson.
- Przyjaźń? Przecież nasze domy rywalizują ze sobą od lat.... Jak myślisz, czy to nie będzie dziwne? - zapytała ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej.
Chłopak opuścił swoją rękę.
- Nadszedł czas, żeby zakończyć tą rywalizację.
- Skąd w ogóle ta nagła zmiana?
- Zrozumiałem, że źle postępowałem. Nie powinienem być takim....
- Wrednym, egoistycznym, aroganckim, sarkastycznym dupkiem? - dokończyła Katie.
- Właśnie. Chcę się zmienić i chcę pokazać innym, a także tobie, że nie jestem już takim złym człowiekiem jakim byłem dotychczas.
Brązowowłosa Gryfonka miała dylemat. Uwierzyć Draconowi czy nie... W końcu Ślizgoni byli bardzo przebiegli. Zadziwiły ją jego słowa.
- Co teraz mam zrobić? - usłyszała ten dziwny głosik w swojej głowie.
Chłopak patrzył na dziewczynę, czekając tym samym na jej jakąkolwiek odpowiedź. Katie wzięła wdech, po czym powiedziała.
- Dobrze, zgadzam się.
Zdziwiony chłopak uniósł swoje brwi delikatnie ku górze.
- Zgadzasz się na...
- Na przyjaźń, tak. - dokończyła.
Draco uśmiechnął się pokazując przy tym szereg swoich śnieżnobiałych zębów, po czym powiedział.
- Więc, Katie... Zakończmy na dzisiaj ten patrol, bo jest dosyć późno, a nie wygląda jakby ktoś o tej porze miałby plany opuścić dormitorium.
- Zgadzam się z tobą, Draco. - odpowiedziała z uśmiechem, spoglądając na Księcia Slytherinu.
- Odprowadzić cię?
- Nie musisz tego robić.
- Na pewno?
- Tak, na pewno. Dobranoc. - powiedziała, po czym ruszyła w stronę obrazu Grubej Damy.
Draco odwrócił się, by zobaczyć jak dziewczyna znika za rogiem, po czym powiedział.
- Dobranoc, Johnson.
Blondyn ruszył w stronę lochów.

                                                                     *****



Leżała.
W bardzo długiej komnacie, 
Wypełnioną dziwną zielonkawą poświatą. 
Wysokie kamienne kolumny, 
Ozdobione takimi samymi splecionymi wężami, 
Wspierały sklepienie ginące w mroku, 
Rzucając długie czarne cienie.
Nie  miała pojęcia skąd się tu wzięła.
Oparła się na łokciach i ujrzała przystojnego chłopaka.
Znajdował się na końcu Komnaty.
Był to wysoki brunet w szacie Slytherinu.
Lecz coś było nie tak...
Zaczął się do niej zbliżać.
Z każdym krokiem on się zmieniał.
Jego włosy zaczęły znikać...
Szata Slytherinu zrobiła się dłuższa i przyjmowała tylko czarny kolor...
Skóra była bardzo blada...
To był On.
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
Uśmiechał się złośliwie.
Kiedy znalazł się bardzo blisko niej,
Wyciągnął różdżkę.
- Crucio. - wypowiedział.
Dziewczynę przeszył ból nie do opisania.
Zaczęła krzyczeć.
Chciała przestać, ale nie mogła.
Nie prosiła go, aby przestał.
Wiedziała, że nie spełni jej prośby.
Nagle usłyszała.
- Avada...



Katie obudziła się. Była cała roztrzęsiona. Uniosła się na łokciach, by sprawdzić na zegarku leżącym na szafce obok łóżka, która godzina. Zegarek wskazywał godzinę 6.00. Katie nie miała zamiaru zasypiać. Zwykle sny o Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać dręczyły tylko Harry'ego. Więc, dlaczego zaczęły dręczyć ją? To wszystko wydawało się jej coraz bardziej dziwne. Katie wstała z łóżka, chwyciła swój mundurek, po czym poszła do łazienki i się przebrała. Włosy delikatnie rozczesała, umyła zęby, po czym wyszła z łazienki. Opuściła po cichutku dormitorium, po czym pokój wspólny i zaczęła przechadzać się pustymi korytarzami zamku. Katie cały czas rozmyślała nad swoim snem... A raczej snami. Wszystkie miały związek z jedną osobą.... Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Na samą myśl o Jego imieniu, dziewczynę przechodził nieprzyjemny dreszcz. Tylko dlaczego akurat On wkradał się w jej sny? Gryfonka miała nadzieję, że niedługo się tego dowie. Nagle usłyszała hałasy... Pewnie większość uczniów wstała i poszła w kierunku Wielkiej Sali. Dziewczyna zrobiła to samo. Schodząc na dół nie zauważyła w pobliżu swoich przyjaciół. Kiedy dotarła do Wielkiej Sali zobaczyła, że wszyscy już siedzieli przy stole Gryfonów. Kątem oka zobaczyła też Dracona siedzącego przy stole Ślizgonów. Patrzył na nią i uśmiechał się. Ona widząc jego uśmiech, uniosła kąciki swoich ust ku górze.
- Może faktycznie się zmienił? - usłyszała pytający głosik w swojej głowie.
Kiedy doszła do stołu Gryfonów, zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki, Hermiony. Dziewczyna była pochłonięta czytaniem Eliksirów dla zaawansowanych. Widać po ostatnim sukcesie Harry'ego na lekcji profesora Slughorna, Hermiona chciała pokazać, że też ją na wiele stać. Katie zauważyła, że nigdzie nie było jednego z jej najlepszych przyjaciół.
- Czy widzieliście dzisiaj Chrisa? - zapytała rozglądając się po ich twarzach.
- Może byś się tak na początku przywitała? - zapytał Ron z pełną buzią.
Rudzielec właśnie jadł kiełbaski.
- Może byś nie mówił z pełną buzią? - zapytała sarkastycznie Katie.
- Och, przestańcie! - warknęła Hermiona odrywając swój wzrok od lektury.
- Jak na patrolu z Malfoyem? - zapytał nagle Harry, zwracając swój wzrok na dziewczynę.
Zdziwiło ją trochę to pytanie ze strony Pottera. Nie chciała mówić o jej przyjaźni z Księciem Slytherinu, a przynajmniej nie teraz. Nie chciała, żeby jej przyjaciele cały czas jej wmawiali, że on był ten zły, bo należał do Slytherinu, bo był Ślizgonem. To, że należał do Domu Węża i większość z tego domu byli czarnoksiężnikami, to wcale nie musiało oznaczać, że on był taki sam. To nie dom decydował o tym jaki był człowiek, tylko on sam. Każdy z nas zdecydował o tym jaki chciał być, czy dobry czy zły. Każdy z nas mógł zachowywać się źle wobec innych nie mając do tego powodu. Może przez to chciał pokazać, że nie jest słaby?
Brązowowłosa pomyślała właśnie o Draco, który kiedyś dręczył wszystkich wokół. Może nie chciał taki być? Możliwe, że coś go do tego zmusiło, że musiał zachowywać się tak jak się zachowywał?
- Wiesz, na.... - nagle Katie ucięła.
Słychać było trzepot skrzydeł. To była poczta dostarczana przez sowy. Wszyscy po kolei unosili swoje ręce ku górze, żeby złapać paczkę, a sowy z listami lądowały na stole przed odbiorcami listów. Przed Katie wylądowała średniej wielkości, szara sowa, która trzymała w dziobie list. Dziewczyna wzięła list, po czym chwyciła za bułkę i kawałek dała sowie, która po chwili odleciała do sowiarni. Dziewczyna szybko otworzyła list, po czym zaczęła czytać.



"Do Katie Johnson,
 Spotkajmy się w łazience dla dziewczyn na pierwszym piętrze o godzinie dwudziestej.
Musimy porozmawiać. 
PS. Bądź sama.
                                Przyjaciel"



Katie nagle odwróciła swój wzrok w stronę stołu Ślizgonów. Dracona już tam nie było. Pewnie to on wysłał ten list. Tylko o czym on chciał z nią rozmawiać? Czemu akurat tam? Chyba dowie się dopiero o godzinie dwudziestej.
- Co tam jest napisane? - zapytał Ronald z zaciekawieniem patrząc na list.
- Ktoś chce się ze mną spotkać w łazience Jęczącej Marty. - powiedziała, wciąż patrząc na list.
- Domyślasz się kto to? - zapytała Hermiona, spoglądając na dziewczynę.
- Nie. - pokręciła delikatnie przecząco głową, po czym rozejrzała się po twarzach Złotej Trójcy.
Dziewczyna odłożyła list, po czym chwyciła bułkę i posmarowała ją marmoladą. Po 20 minutach wszyscy zaczęli zbierać się na lekcje. Pierwszą lekcją były zaklęcia i uroki, których uczył profesor Flitwick. Kiedy wszyscy dotarli pod drzwi do klasy, zaczęli od razu wchodzić do środka. Gdy Katie wchodziła do środka, zauważyła Chrisa. Szybko do niego podeszła.
- Czemu nie było cię na śniadaniu? - zapytała, patrząc na niego.
- Harry i Ron mnie nie obudzili i zaspałem. - odpowiedział, po czym ruszył do ławki, gdzie siedzieli Dean i Seamus.
Katie przez chwilę nie wiedziała czy mu uwierzyć, ale on był jej przyjacielem, więc nie mógł jej okłamać. Dziewczyna ruszyła w stronę ławki, gdzie siedzieli już Harry, Ron i Hermiona. Na stosie książek za swoim biurkiem stał już profesor Flitwick.
- Witajcie. Dzisiaj nauczymy się zaklęcia...
Katie nie słuchała profesora, z resztą jak zawsze. Zastanawiało ją, kto mógł wysłać jej ten list. "Przyjaciel"... Katie miała wielu przyjaciół, na których mogła liczyć. Dziewczyna miała już mętlik w głowie. W ogóle nie mogła się domyślić kto mógł jej to wysłać. Była tego strasznie ciekawa, a ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Panno Johnson, czy panienka mnie w ogóle słucha? - z zamyślenia wyrwał ją głos profesora Flitwicka.
- C-co? - Katie spojrzała na profesora, nie wiedząc o co chodzi.
-  Proszę pokazać mi zaklęcie powiększające małe obiekty.
- To... To jest... Yhm...
- Zadanie domowe dla panny Johnson to ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, a na następnej lekcji popisze się pani swoimi umiejętnościami.



                                                                       *****



Powoli zbliżała się godzina dwudziesta, więc Katie jeszcze przed patrolem zdąży porozmawiać z tym kimś o nie wiadomo czym. Dziewczyna szybko wstała z kanapy, na której siedziała w pokoju wspólnym, po czym wyszła z niego przez obraz Grubej Damy. Gryfonce zajęło 15 minut dojście do łazienki Jęczącej Marty. Brązowowłosa rozejrzała się po korytarzu, po czym weszła do środka.
- Hej, hej! - powiedziała dosyć głośno.
Dziewczyna ruszyła do przodu, rozglądając się jednocześnie.
- Czy ktoś tu jest? - zapytała, wciąż się rozglądając.
Nagle zauważyła osobę z kapturem na głowie. Kiedy tajemnicza osoba zdjęła kaptur i spojrzała na nią, Katie osłupiała.
- To ty? - zapytała z niedowierzaniem.




W końcu napisałam 8 rozdział. Przepraszam, że tak długo to trwało, ale miałam małą blokadę. I przepraszam, że wyszedł taki krótki. Rozdział był pisany na spontana jak wszystkie. Proszę, zostawiajcie komentarze, one mnie motywują do dalszego pisania. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :)