- To tylko pani Norris. - powiedziała Katie kładąc rękę na klatkę piersiową, jakby jej ulżyło.
- Głupi kocur. - syknął Malfoy.
- Za to ty nie grzeszysz inteligencją.
- Co to miało znaczyć? - zapytał z nutką złości, patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna cichutko się zaśmiała, po czym ruszyła dalej korytarzem. Przez całą drogę nie odezwała się do Malfoya, ani on do niej ani słowem. W końcu o czym, by mieli rozmawiać? Na pewno łączyło ich jedno oprócz wspólnego wpadania w tarapaty... Quidditch. Oboje są wielkimi fanami tego sportu. Katie może nie gra w drużynie, ale ci co ją znają mogą stwierdzić, że jest największą fanką Quidditcha jaką kiedykolwiek widzieli. Dracon to wszyscy wiedzą, że gra na pozycji szukającego w swojej drużynie. Jeszcze do niedawna Katie w głębi duszy mu kibicowała. Tak, właśnie Gryfonka kibicowała Ślizgonom. Dlaczego? Ze względu na Malfoya. Teraz wszystko się zmieni. Już nie będzie wymyślała głupich historyjek przed snem z nim w roli głównej, nigdy więcej.
Po kilku godzinach patrolowania, Katie stwierdziła, że ma już dość tego kręcenia się po korytarzach, co było dla niej bezsensowne. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Malfoy zauważył, że dziewczyna się wraca, więc odwrócił się i zapytał.
- A ty dokąd Johnson?
- A co cię to obchodzi, Malfoy? - zapytała nie odwracając się do chłopaka.
- Johnson, wracaj tutaj! - syknął ze złością.
Widział, że dziewczyna nie ma zamiaru wracać do patrolu. Ruszył za nią szybkim krokiem, przy rogu korytarza był wystarczająco blisko, żeby ją zatrzymać. Chwycił ją za łokieć, po czym odwrócił w swoją stronę tak, że po raz kolejny spojrzał w jej czekoladowe tęczówki.
- Czego ode mnie chcesz, Malfoy? - zapytała Katie ze złością.
Ślizgon nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Znowu poczuł to dziwne uczucie. To samo jak przedtem, znowu poczuł się jakby był sparaliżowany. Chłopak przełknął głośno ślinę patrząc na dziewczynę. Katie uniosła swoje brwi ku górze czekając na odpowiedź chłopaka, czuła się trochę niezręcznie kiedy chłopak się w nią wpatrywał nic nie mówiąc. Po minucie Gryfonka wyszarpnęła się, żeby uwolnić łokieć z jego ucisku i ruszyła do swojego dormitorium.
Książę Slytherinu stał jak słup patrząc na odchodzącą dziewczynę. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa, an jednego. W jego głowie były teraz przepiękne oczy Gryfonki. To były chyba najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział, ale nie przyzna się do tego. Dlaczego? Bo nie chce stracić swojej reputacji. Mówiąc coś miłego o Gryfonce straciłby szacunek u praktycznie wszystkich Ślizgonów. Kiedy dziewczyna zniknęła za rogiem, blondyn ruszył w stronę swojego dormitorium.
*****
- Dziwne. - pomyślała Katie myśląc o zachowaniu Dracona.
Co to w ogóle było? Przecież zawsze wobec mnie takie chamskie odzywki, a teraz to. Chyba nigdy go nie zrozumiem. Nie obchodzisz mnie i obchodzić nigdy nie będziesz. - te słowa były w głowie Gryfonki.
- Skoro go tak nie obchodzę, to po co w ogóle za mną szedł? Po co mnie pytał gdzie w ogóle idę? Czyżby zmienił postępowanie wobec mnie? - usłyszała ten głos w swojej głowie.
Przez moment Katie myślała, że Książę Slytherinu mógłby darzyć ją jakimś uczuciem, co było raczej głupstwem. Ślizgon i Gryfonka? Dobre sobie. W tej szkole raczej nigdy nic takiego się nie wydarzy, żeby oba te domy łączyły przyjazne stosunki, a co dopiero mówić o miłości. Katie przestała darzyć Dracona uczuciem zwanym miłością, ale to nie znaczy, że on wyszedł z jej głowy. Dlaczego to musi być takie trudne? Jak się kogoś nie kocha to się o tym kimś nie myśli. To wydaje się tylko takie proste, gdy się tylko o tym mówi, ale jak chcesz już to zrobić to jest raczej trudniejsze. Gdy Katie doszła do obrazu Grubej Damy, wypowiedziała hasło.
- Fortuna major.
Obraz się otworzył jak drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Dziewczyna szybko przeszła przez pokój wspólny, po czym poszła do swojego dormitorium.
*****
Nadszedł ranek. Katie wstała dość wcześnie jak na nią, bo była godzina 6.30. Dziewczyna przestała już myśleć o tym co się wydarzyło zeszłej nocy. Gryfonka wywlokła się z jej cieplutkiego łóżka i przebrała się w mundurek szkolny, po czym poszła wykonać poranną toaletę. Kiedy wychodziła z dormitorium była godzina 7.00. Wszyscy schodzili na śniadanie. Katie za wszelką cenę chciała uniknąć spotkania ze Ślizgonem, chociaż... Wiedziała, że spotka się z nim na patrolu i na lekcjach, ale poza tym wolała go unikać. Kiedy weszła na Wielką Salę, dostrzegła tam już swoich przyjaciół - Harry'ego, Rona i Hermionę. Ruszyła w ich stronę, po czym usiadła obok Hermiony. Na stole leżały już złote talerze, kielichy i srebrne sztućce, a do jedzenia kotlety schabowe, kiełbaski, budyń czekoladowy, befsztyki i sok dyniowy dla zaspokojenia pragnienia.
- I jak było? - zapytał Ron.
- Co było? - zapytała Katie niezorientowana o co chodziło przyjacielowi.
- No, na patrolu z Malfoyem. - powiedział Ron, jakby to było oczywiste.
- Dziwnie... - odpowiedziała.
- Czyli? - zapytał Harry.
Katie nie wiedziała co odpowiedzieć, spoglądała na twarze przyjaciół wpatrujących się w nią z zaciekawieniem co im odpowie.
- Po prostu dziwnie.
- Katie, powiedz nam co się stało. - powiedziała Hermiona spokojnym głosem, patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba cię nie zgwałcił? - zapytał Ron.
Cała trójka spojrzała na rudzielca. Katie uniosła delikatnie swoje brwi ku górze.
- Ron myślisz, że pozwoliłabym mu na to? - zapytała Katie.
Gryfon nie odpowiedział na jej pytanie, tylko spojrzał na swój talerz pełen kiełbasek, które zaczął zajadać.
- No, dobrze... - zaczęła Katie. - Patrolowaliśmy razem korytarze, po jakimś czasie chciałam wrócić do dormitorium i on nagle...
Katie ucięła w połowie zdania, gdyż kiedy odwróciła swoją głowę, dostrzegła znajomą postać. Z niedowierzaniem wstała od stołu i ruszyła w stronę postaci. Gdy była wystarczająco blisko, poznała tą osobę.
- Chris? - zapytała będąc parę kroków od chłopaka.
- Katie? - zapytał patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję, nadal nie dowierzając, że on tu jest. Chris wysokim brunetem o szmaragdowych oczach i najlepszym przyjacielem Katie od dzieciństwa. Spotkali się przypadkiem na Ulicy Pokątnej jak mieli osiem lat. Oboje przyglądali się wtedy zza szyby najnowszej wyścigowej miotle i to właśnie tam się poznali i zaprzyjaźnili. Od kilku miesięcy Katie nie dostała ani jednego listu od przyjaciela. Myślała, że coś mu się stało, martwiła się o niego. Kiedy dziewczyna uwolniła bruneta z uścisku o odeszła parę kroków od niego to zobaczyła, że chłopak jest ubrany w szatę Gryffindoru.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Zmieniłem szkołę. Miałem nadzieję, że się ucieszysz. - powiedział patrząc na Katie z jednym kącikiem ust uniesionym ku górze.
- Pewnie, że się cieszę, ale dlaczego ją zmieniłeś? Nie podobało ci się w Durmstrangu?
- Oczywiście, że mi się podobało, ale zmieniłem ją dlatego, że... - chłopak uciął w połowie zdania.
- Że... - ciągnęła Katie.
- Tęskniłem za tobą.
Kiedy chłopak to powiedział, dziewczyna się uśmiechnęła szeroko pokazując przy tym szereg swoich białych zębów i się do niego przytuliła, po czym chwyciła za rękę i pociągnęła w stronę stołu Gryfonów. Kiedy Katie obejrzała się do tyłu, dostrzegła wzrok Malfoya, który wszedł właśnie na Wielką Salę. Wydawało jej się, że blondyn może być... Zazdrosny? Nie, nie na pewno nie. Ale dlaczego miałby być zazdrosny? Przecież Katie nigdy go nie interesowała i dawał jej to do zrozumienia już nie raz, ale wyglądał jakby chciał rozszarpać jej przyjaciela, bo właśnie to na niego patrzył ze złością.
- Co jest z tym Malfoyem? Patrzy jakby miał ochotę rozszarpać Chris'a. - pomyślała Katie.
I oto jest 4 rozdział. Przepraszam, że taki krótki i taki sobie, ale każdy ma czasem gorsze dni. Mam nadzieję, że wam się podoba i muszę się przyznać, że cały rozdział pisałam na spontana. Proszę, zostawiajcie komentarze, one mnie motywują do pisania :)