piątek, 27 września 2013

Rozdział 4

Ujrzeli tam burą, kościstą kocicę o czerwonych oczach. Była to pani Norris. Katie uśmiechnęła się na widok zwierzęcia, pomimo tego, że między innymi przez tą głupią kocicę dziewczyna też wpadała czasami w kłopoty. Parę chwil temu znowu w jej głowie roiły się same czarne scenariusze. W tym momencie przypomniało się dziewczynie jak została przyłapana raz przez Filcha z winy pani Norris, gdy śledziła Harry'ego Rona i Hermionę na korytarzu na trzecim piętrze, które było zakazane. Wtedy nie była z tą trójką zżyta tak jak jest teraz. Miała wtedy wielkie kłopoty, ale cieszyło ją, że nie wyrzucili jej ze szkoły. Od tamtego czasu Katie nie darzy kocicy miłymi uczuciami, ma natomiast ochotę dać jej wielkiego kopa w tyłek.
- To tylko pani Norris. - powiedziała Katie kładąc rękę na klatkę piersiową, jakby jej ulżyło.
- Głupi kocur. - syknął Malfoy.
- Za to ty nie grzeszysz inteligencją.
- Co to miało znaczyć? - zapytał z nutką złości, patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna cichutko się zaśmiała, po czym ruszyła dalej korytarzem. Przez całą drogę nie odezwała się do Malfoya, ani on do niej ani słowem. W końcu o czym, by mieli rozmawiać? Na pewno łączyło ich jedno oprócz wspólnego wpadania w tarapaty... Quidditch. Oboje są wielkimi fanami tego sportu. Katie może nie gra w drużynie, ale ci co ją znają mogą stwierdzić, że jest największą fanką Quidditcha jaką kiedykolwiek widzieli. Dracon to wszyscy wiedzą, że gra na pozycji szukającego w swojej drużynie. Jeszcze do niedawna Katie w głębi duszy mu kibicowała. Tak, właśnie Gryfonka kibicowała Ślizgonom. Dlaczego? Ze względu na Malfoya. Teraz wszystko się zmieni. Już nie będzie wymyślała głupich historyjek przed snem z nim w roli głównej, nigdy więcej.
Po kilku godzinach patrolowania, Katie stwierdziła, że ma już dość tego kręcenia się po korytarzach, co było dla niej bezsensowne. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Malfoy zauważył, że dziewczyna się wraca, więc odwrócił się i zapytał.
- A ty dokąd Johnson?
- A co cię to obchodzi, Malfoy? - zapytała nie odwracając się do chłopaka.
- Johnson, wracaj tutaj! - syknął ze złością.
Widział, że dziewczyna nie ma zamiaru wracać do patrolu. Ruszył za nią szybkim krokiem, przy rogu korytarza był wystarczająco blisko, żeby ją zatrzymać. Chwycił ją za łokieć, po czym odwrócił w swoją stronę tak, że po raz kolejny spojrzał w jej czekoladowe tęczówki.
- Czego ode mnie chcesz, Malfoy? - zapytała Katie ze złością.
Ślizgon nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Znowu poczuł to dziwne uczucie. To samo jak przedtem, znowu poczuł się jakby był sparaliżowany. Chłopak przełknął głośno ślinę patrząc na dziewczynę. Katie uniosła swoje brwi ku górze czekając na odpowiedź chłopaka, czuła się trochę niezręcznie kiedy chłopak się w nią wpatrywał nic nie mówiąc. Po minucie Gryfonka wyszarpnęła się, żeby uwolnić łokieć z jego ucisku i ruszyła do swojego dormitorium.
Książę Slytherinu stał jak słup patrząc na odchodzącą dziewczynę. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa, an jednego. W jego głowie były teraz przepiękne oczy Gryfonki. To były chyba najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział, ale nie przyzna się do tego. Dlaczego? Bo nie chce stracić swojej reputacji. Mówiąc coś miłego o Gryfonce straciłby szacunek u praktycznie wszystkich Ślizgonów. Kiedy dziewczyna zniknęła za rogiem, blondyn ruszył w stronę swojego dormitorium.


                                                                           *****


- Dziwne. - pomyślała Katie myśląc o zachowaniu Dracona.
Co to w ogóle było? Przecież zawsze wobec mnie takie chamskie odzywki, a teraz to. Chyba nigdy go nie zrozumiem. Nie obchodzisz mnie i obchodzić nigdy nie będziesz. - te słowa były w głowie Gryfonki.
- Skoro go tak nie obchodzę, to po co w ogóle za mną szedł? Po co mnie pytał gdzie w ogóle idę? Czyżby zmienił postępowanie wobec mnie? - usłyszała ten głos w swojej głowie.
Przez moment Katie myślała, że Książę Slytherinu mógłby darzyć ją jakimś uczuciem, co było raczej głupstwem. Ślizgon i Gryfonka? Dobre sobie. W tej szkole raczej nigdy nic takiego się nie wydarzy, żeby oba te domy łączyły przyjazne stosunki, a co dopiero mówić o miłości. Katie przestała darzyć Dracona uczuciem zwanym miłością, ale to nie znaczy, że on wyszedł z jej głowy. Dlaczego to musi być takie trudne? Jak się kogoś nie kocha to się o tym kimś nie myśli. To wydaje się tylko takie proste, gdy się tylko o tym mówi, ale jak chcesz już to zrobić to jest raczej trudniejsze. Gdy Katie doszła do obrazu Grubej Damy, wypowiedziała hasło.
- Fortuna major.
Obraz się otworzył jak drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Dziewczyna szybko przeszła przez pokój wspólny, po czym poszła do swojego dormitorium.

                                                                          *****


Nadszedł ranek. Katie wstała dość wcześnie jak na nią, bo była godzina 6.30. Dziewczyna przestała już myśleć o tym co się wydarzyło zeszłej nocy. Gryfonka wywlokła się z jej cieplutkiego łóżka i przebrała się w mundurek szkolny, po czym poszła wykonać poranną toaletę. Kiedy wychodziła z dormitorium była godzina 7.00. Wszyscy schodzili na śniadanie. Katie za wszelką cenę chciała uniknąć spotkania ze Ślizgonem, chociaż... Wiedziała, że spotka się z nim na patrolu i na lekcjach, ale poza tym wolała go unikać. Kiedy weszła na Wielką Salę, dostrzegła tam już swoich przyjaciół - Harry'ego, Rona i Hermionę. Ruszyła w ich stronę, po czym usiadła obok Hermiony. Na stole leżały już złote talerze, kielichy i srebrne sztućce, a do jedzenia kotlety schabowe, kiełbaski, budyń czekoladowy, befsztyki i sok dyniowy dla zaspokojenia pragnienia.
- I jak było? - zapytał Ron.
- Co było? - zapytała Katie niezorientowana o co chodziło przyjacielowi.
- No, na patrolu z Malfoyem. - powiedział Ron, jakby to było oczywiste.
- Dziwnie... - odpowiedziała.
- Czyli? - zapytał Harry.
Katie nie wiedziała co odpowiedzieć, spoglądała na twarze przyjaciół wpatrujących się w nią z zaciekawieniem co im odpowie.
- Po prostu dziwnie.
- Katie, powiedz nam co się stało. - powiedziała Hermiona spokojnym głosem, patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba cię nie zgwałcił? - zapytał Ron.
Cała trójka spojrzała na rudzielca. Katie uniosła delikatnie swoje brwi ku górze.
- Ron myślisz, że pozwoliłabym mu na to? - zapytała Katie.
Gryfon nie odpowiedział na jej pytanie, tylko spojrzał na swój talerz pełen kiełbasek, które zaczął zajadać.
- No, dobrze... - zaczęła Katie. - Patrolowaliśmy razem korytarze, po jakimś czasie chciałam wrócić do dormitorium i on nagle...
Katie ucięła w połowie zdania, gdyż kiedy odwróciła swoją głowę, dostrzegła znajomą postać. Z niedowierzaniem wstała od stołu i ruszyła w stronę postaci. Gdy była wystarczająco blisko, poznała tą osobę.
- Chris? - zapytała będąc parę kroków od chłopaka.
- Katie? - zapytał patrząc na Gryfonkę.
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję, nadal nie dowierzając, że on tu jest. Chris wysokim brunetem o szmaragdowych oczach i najlepszym przyjacielem Katie od dzieciństwa. Spotkali się przypadkiem na Ulicy Pokątnej jak mieli osiem lat. Oboje przyglądali się wtedy zza szyby najnowszej wyścigowej miotle i to właśnie tam się poznali i zaprzyjaźnili. Od kilku miesięcy Katie nie dostała ani jednego listu od przyjaciela. Myślała, że coś mu się stało, martwiła się o niego. Kiedy dziewczyna uwolniła bruneta z uścisku o odeszła parę kroków od niego to zobaczyła, że chłopak jest ubrany w szatę Gryffindoru.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Zmieniłem szkołę. Miałem nadzieję, że się ucieszysz. - powiedział patrząc na Katie z jednym kącikiem ust uniesionym ku górze.
- Pewnie, że się cieszę, ale dlaczego ją zmieniłeś? Nie podobało ci się w Durmstrangu?
- Oczywiście, że mi się podobało, ale zmieniłem ją dlatego, że... - chłopak uciął w połowie zdania.
- Że... - ciągnęła Katie.
- Tęskniłem za tobą.
Kiedy chłopak to powiedział, dziewczyna się uśmiechnęła szeroko pokazując przy tym szereg swoich białych zębów i się do niego przytuliła, po czym chwyciła za rękę i pociągnęła w stronę stołu Gryfonów. Kiedy Katie obejrzała się do tyłu, dostrzegła wzrok Malfoya, który wszedł właśnie na Wielką Salę. Wydawało jej się, że blondyn może być... Zazdrosny? Nie, nie na pewno nie. Ale dlaczego miałby być zazdrosny? Przecież Katie nigdy go nie interesowała i dawał jej to do zrozumienia już nie raz, ale wyglądał jakby chciał rozszarpać jej przyjaciela, bo właśnie to na niego patrzył ze złością.
- Co jest z tym Malfoyem? Patrzy jakby miał ochotę rozszarpać Chris'a. - pomyślała Katie.






I oto jest 4 rozdział. Przepraszam, że taki krótki i taki sobie, ale każdy ma czasem gorsze dni. Mam nadzieję, że wam się podoba i muszę się przyznać, że cały rozdział pisałam na spontana. Proszę, zostawiajcie komentarze, one mnie motywują do pisania :)

środa, 18 września 2013

Rozdział 3

Dracon całą drogę do pokoju wspólnego rozmyślał jakby się wywinąć z tego całego patrolowania. Najchętniej to by przeleciał jedną z koleżanek Parkinson, to by było lepsze niż spędzanie wolnego wieczoru z Gryfonką. Niestety, los chciał inaczej. Od kiedy Ślizgon dowiedział się, że przez cały, okrągły miesiąc będzie musiał kiedy wieczór spędzać z Katie, chodził bardziej wściekł niż kiedykolwiek. Ta dziewczyna jest chyba ostatnią osobą, z którą chciałby spędzić, chociaż jedną setną sekundę. Kiedy Draco szedł przez lochy modlił się, żeby nigdzie nie spotkać tej całej Parkinson. Dosłownie cały czas się rozglądał. Wyglądało to trochę, jakby się bał, że ktoś go śledzi, lecz z twarzy nie można było tego wyczytać. Kiedy zatrzymał się przed naga, wilgotną ścianą, wypowiedział hasło.
- Czysta krew!
Pokój wspólny Ślizgonów był wydłużony, nieokrągły, nisko sklepiony. Był to loch mieszczący się pod jeziorem, po którego ścianach często skapywały krople wody. Światło sączyło się z zielonkawych lamp podwieszonych pod sufitem. We wnętrzu mieściły się gustownie rzeźbiony kominek, zdobione krzesła i wygodne fotele oraz bogato inkrustowane stoły. Malfoy czuł się trochę zmęczony po tym całym dniu i raczej wolałby się trochę uspokoić przed patrolem z Gryfonką. Pierwszy raz mu się zdarzyło, żeby musiał nie z własnej woli spędzać czas z dziewczyną sam na sam. Dracon nie wie czy Katie go jakimś sposobem nie wkurzy, a on wtedy zrobi jej krzywdę po raz kolejny i poniesie kare o wiele większą niż jakiś tam patrol. Blondyn ruszył w stronę dormitorium. Kiedy do niego dotarł spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 19.45 i położył się na łóżko, po czym przymknął swoje powieki. Nie zauważył kiedy zasnął.
Gdy Ślizgon otworzył oczy i uniósł się na łokciach, spojrzał na zegarek. Była już godzina 20. 55. Malfoy zerwał się z łóżka, po czym spryskał się drogimi perfumami od ojca, które dostał na gwiazdkę i ruszył w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. dlaczego akurat tam? Może Malfoy jest pewien, że dziewczyna po raz kolejny się spóźni? Chyba tak. W końcu w ogóle by tam nie szedł, chociaż... Nikt nie wie co się dzieje w tej Malfoy'owej głowie. Raz myśli jedno, potem drugie, a zaraz trzecie...
- Johnson, chociaż teraz się spóźnij. - pomyślał.
Zapewne Draco sam nie chciał się spóźnić. Zawsze było tak, że on był na czas na lekcjach, a Katie... Zawsze się spóźniała. Dzień w dzień. Chłopak wyszedł z lochów, po czym ruszył dalej korytarzem. Nie zwracał nawet uwagi na obrazy obserwującego każdy jego krok. Zawsze tą stronę szli tylko Gryfoni, gdyż niedaleko stąd jest ich dormitorium. Gdy w końcu blondyn dotarł pod obraz Grubej Damy, nie wiedział co zrobić. Miał tu stać jak słup?
- No, proszę, proszę... Kogo my tu mamy. - zaczęła Gruba Dama.
- Zamknij się, gruba krowo. -syknął Malfoy.
Tak zaczęła się mała kłótnia, która zamieniła się w wojnę.


                                                                    *****


Serce dziewczyny zaczęło bić jak szalone, a żołądek podskoczył do gardła. Nie wiedziała kompletnie co ma robić., wyobrażała sobie najgorsze momenty jakie mogą ją w tej chwili spotkać. Jedyna najgorsza myśl jaka przeszła jej przez głowę to była śmierć. Nagle poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez jej całe, smukłe ciało. Katie liczyła na to, że będzie tylko zaganiać do łóżek nieśpiących uczniów. 
- Co mam zrobić? - usłyszała pytający ją głos w jej głowie. To był jej własny głos.
Gryfonka przymknęła na chwilę swoje powieki, po czym wypuściła powietrze z ust. Uniosła swoją różdżkę, która cały czas tryskała falą światła na wysokość swojego podbródka. Kiedy otworzyła oczy, ruszyła w stronę w stronę z której dochodziły krzyki. Z każdym krokiem bała się coraz bardziej, w końcu nie wiedziała kogo może tam spotkać. A skoro nigdzie w pobliżu nie było Malfoy'a to dziewczyna ze wszystkim musi poradzić sobie sama, pomimo tego, że nie wie kto tam jest. Nogi jej drżały jak galaretka. Na myśl o galaretce dziewczyna zrobiła się trochę głodna, bo na kolacji to zbyt wiele nie zjadła.
- Proszę, niech to będzie głupi pierwszoklasista, proszę niech to będzie głupi pierwszoklasista... - powtarzała sobie w głowie.
Katie uchodziła za odważną dziewczynę, ale... No, właśnie, ale była odważna tylko wtedy kiedy nie trzeba. W tej chwili ona potrzebuje mnóstwa odwagi, której jej brak. Gdy się tak zbliżała do miejsca, z którego dochodził głos... A raczej głosy, zorientowała się, że ten korytarz prowadzi do dormitorium Gryfonów. Dziewczyna przestraszona machała czasem różdżką na prawo i lewo celując w obrazy.
- Uważaj idiotko! - krzyknął jakiś stary mężczyzna z obrazu.
- Przepraszam. - powiedziała cichutko. 
Kiedy Katie dotarła, aż do rogu korytarza, stanęła plecami do ściany, po czym wzięła głęboki wdech, a potem wydech. 
- Dasz sobie radę. - powiedziała tak cichutko do siebie, że te ledwo sama usłyszała te słowa. 
Zauważyła, że zaklęcie lumos nadal działa.
- Nox. - mruknęła do różdżki.
Fala światła zniknęła. Dziewczyna zamknęła oczy, po czym wyskoczyła z rogu korytarza. Kidy ujrzała osobę, która przed nią stała to kamień spadł jej z serca. Ujrzała przed sobą Draco Malfoy'a. Ucieszyła się, że to był on, a nie jakiś morderca jak to ona myślała. Z resztą Katie zawsze się cieszyła na widok Księcia Slytherinu, tylko nikt tego nie widział. Katie zauważyła, że blondyn nie zwracał na nią uwagi, gdyż był zajęty... Kłótnią z Grubą Damą? Ciekawe o co poszło. 
- Co tu się dzieje? - zapytała Katie, podchodząc do chłopaka.
Książę Slytherinu zwrócił na nią uwagę, gdy tylko ona stanęła przed nim.
- W końcu jesteś Johnson. Ile można na ciebie czekać? - zapytał ze złością Draco.
 - Ty za mną czekałeś? Ja dokładnie o 21 stałam już na patrolu. - powiedziała dziewczyna z nutką złości, po czym skierowała się w stronę korytarza,
Jednak dziewczyna się zatrzymała i wróciła do chłopaka.
- Czekaj, ty za mną czekałeś? - zapytała ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i z cwaniackim uśmieszkiem.
Dracon poczuł się zakłopotany, nie wiedział co miał jej odpowiedzieć.Ślizgon chwycił Gryfonkę za nadgarstek i pociągnął na korytarz, który zaczęli razem patrolować. Oboje użyli zaklęcia lumos, by wszystko widzieć wyraźniej. Katie wciąż chodziło jedno pytanie po głowie.
- Dlaczego za mną czekał? - usłyszała pytający głos w swojej głowie. - Jestem dla niego tylko nic nie wartym mieszańcem. Więc, po co on to zrobił? Czyżby chciał być miły? Nie, to do niego niepodobne. 
Katie chyba nigdy nie dostanie odpowiedzi na te pytania. W końcu, skoro nie odpowiedział jej wtedy to teraz też nie i najprawdopodobniej nigdy. Katie dziwnie się czuła w towarzystwie Ślizgona, trochę niekomfortowo. Nigdy nie przyszło im spędzać razem czasu, z wyjątkiem na lekcjach. Ale tak sam na sam? I to jeszcze przez miesiąc? Nigdy by nie pomyślała, że coś takiego się stanie. Gdyby ktoś jej to powiedział parę dni temu to, by zaśmiała się temu komuś prosto w twarz. 
Dziewczyna zorientowała się, że Książę Slytherinu, wciąż trzyma ją za nadgarstek. Na początku kąciki jej ust powędrowały ku górze, ale po paru sekundach się cichutko zaśmiała. Podobało jej się to, że chłopak trzymał jej nadgarstek, ale jego ucisk był dosyć mocny. Czy on w ogóle pamiętał, że ciągnął Katie za nadgarstek? Chyba nie, bo tak to by już dawno już puścił.
- Czy możesz puścić mój nadgarstek? - zapytała, patrząc na nadal ciągnącego ją  za sobą Ślizgona. 
Blondyn zatrzymał się, po czym odwrócił w jej stronę tak, że stali ze sobą twarzą w twarz. Przez krótką chwilę przyglądał się dziewczynie, po czym puścił jej nadgarstek. Chłopak ruszył dalej. Katie przyspieszonym krokiem podeszła do Malfoy'a tak, że stanęła obok niego. 
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - powiedziała Gryfonka.
- Jakie pytanie? - zapytał chłopak z nutką złości nie spoglądając na nią.
- Dlaczego za mną czekałeś? Myślałeś, że się spóźnię? - zapytała. - Od kiedy to ja cię obchodzę? - zapytała po paru sekundach.
Ślizgon miał serdecznie dość Panny Johnson i jej pytań. Myślał, że zaraz wybuchnie. Zatrzymał się, chwycił Gryfonkę za ramiona i przekręcił w swoją stronę tak, żeby stali twarzą w twarz. Ślizgon puścił jej ramiona.
- Posłuchaj mnie, Johnson... - zaczął.
W jego głosie można było wyczuć złość... Nie, nie złość, a raczej wściekłość. Tak, był strasznie wściekły.
- Nie obchodzisz mnie i obchodzić nigdy nie będziesz. A czekałem za tobą, bo nie chciałem odwalać za Ciebie całej roboty. 
Katie ze złośliwym uśmieszkiem zrobiła krok w przód tak, że mogła spojrzeć w szare tęczówki Ślizgona.
- Od kiedy grasz według zasad, Malfoy? - zapytała, unosząc delikatnie swoje brwi ku górze.
Nie czekała, aż dostanie odpowiedź od chłopaka tylko ruszyła prosto przed siebie patrząc czy nic dziwnego nie dzieje się na korytarzu. W tej chwili Katie zdała sobie sprawę z jednej rzeczy... Już nie jest szaleńczo zakochana w wielkim Draco Malfoy'u. Myślała, że to uczucie nigdy nie zniknie, że pozostanie z nią już na zawsze. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że w jakiś sposób się odkocha i to w parę minut. Wystarczyło jej tylko 30 minut spędzenia z Ślizgonem, żeby to uczucie zniknęło. Może to dziwne, ale dziewczyna czuje się o wiele lepiej, jakby wielki ciężar spadł jej z serca. Może to dlatego, że ukrywała się z tym uczuciem już 3 lata? Możliwe.
Natomiast Draco poczuł się przez chwilę jakby był sparaliżowany. Wpatrywał się w odchodzącą Gryfonkę jak w obrazek od którego nie można oderwać wzroku. Czyżby ona mu w jakiś sposób zaimponowała? Jeśli tak jest, to to byłby wielki skandal i to w całej szkole, gdyby ktoś się o tym dowiedział.
- Ona ma śliczne oczy. - pomyślał. - Och, nie Draco, nie możesz tak myśleć, nie możesz. Ty nią gardzisz i nie może być inaczej.
Jego myśli w tej chwili toczyły walkę. Po kilku sekundach blondyn pomrugał szybko oczami parę razy, po czym ruszył szybkim krokiem za Katie. Gryfonka nawet nie zauważyła, że nie ma obok niej Ślizgona. Zorientowała się dopiero parę sekund przed jego dotarciem do niej. 
- Co cię tak zatrzymało? - zapytała Katie zerkając kątem oka na Dracona. 
- Nic. - odpowiedział.
W tej odpowiedzi nie było czuć żadnej złości, co zszokowało Katie. Jego głos był zawsze chłodny jak lód, a słowa skierowane do niej kipiały złością.
- Coś jest chyba nie tak. - pomyślała.
Czyżby Ślizgon już, aż tak nie darzył Katie nienawiścią? Nie wiadomo.  Kiedy dziewczyna się ocknęła, zobaczyła coś, albo kogoś na końcu korytarza.
- Co to jest? - zapytała na głos.
- Co? - Draco zaczął się rozglądać w każdym możliwym kierunku, mając przed sobą różdżkę.
- Chodź. - powiedziała.
Kiedy oboje dotarli na koniec korytarza i zajrzeli za róg, ujrzeli...





Proszę zostawiajcie komentarze, one mnie motywują.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 2

Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co myśleć, ani co zrobić. Nie wiedziała o co chodzi, co się stanie, nic. Kompletnie nic. Gdy tylko go ujrzała, jej serce zabiło szybciej,a w żołądku poczuła niemiły ucisk. Nie mogła nic na to porazić, że tak na nią działał.
- Co on tu robi? - usłyszała ten głos w swojej głowie.
Może chodzi o ten numer, który wywinęła Malfoy'owi i jego kolegom? A może o to co on zrobił samej Katie? Kto wie.
- Proszę wejść, panno Johnson. - powiedziała profesor McGonagall, zerkając na dziewczynę zza swojego biurka.
Blondyn był cały czas skierowany wzrokiem na panią profesor. Nie zerknął nawet na Katie. Dziewczyna weszła do pomieszczenia, w którym znajdowały się dwa wygodne, miękkie fotele z naszytym herbem Gryffindoru oraz kredens na którym znajdują się pergaminy, książki, fiolki i temu podobne. Obok kredensu stoi spory kuferek, zamknięty kilkoma zaklęciami. Dalej w gabinecie widać też kominek połączony z siecią Fiuu. Jedno z okien wychodzi na boisko Quidditcha. Gdy tylko zamknęła drzwi, ruszyła w stronę biurka, przy którym siedziała profesor McGonagall. Zatrzymała się obok chłopaka, oczywiście trochę oddalona od niego.
- Panie Malfoy, Pańskie dzisiejsze zachowanie było niedopuszczalne. - zaczęła patrząc na blondyna.
Katie się cichutko zaśmiała.
- Zresztą Pani też... - dodała patrząc na Gryfonkę.
 - Widzę, że nie potraficie się ze sobą w żaden sposób porozumieć. Być może jeśli będziecie musieli przez najbliższy miesiąc patrolować korytarze znajdziecie wspólny język.
Katie chciała coś powiedzieć, ale Malfoy wyrwał się jako pierwszy.
- Chyba sobie Pani żartuje.
- Nie pozwalaj sobie, Malfoy... Czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała z nutką złości.
Katie zerknęła kątem oka na chłopaka. Widziała, że był wściekły, lecz nie widziała go nigdy, aż takiego wściekłego. Zapewne spędzanie czasu z Gryfonką nie było szczytem jego marzeń.
- Zaczynacie dziś o 21. A teraz zmykajcie. - powiedziała, po czym zajęła się wypełnianiem jakiś papierów.
Dracon wyszedł szybkim krokiem z gabinetu pani profesor, a Katie tuż za nim. Gdy tylko wyszli na korytarz chłopak krzyknął.
- To wszystko Twoja wina, mieszańcu!
Katie już szła w przeciwną stronę, gdyż chciała uniknąć spotkania z chłopakiem do czasu tego głupiego patrolowania, ale gdy tylko usłyszała jego obelgi w jej stronę, odwróciła się i ruszyła w jego stronę. Nie lubiła, gdy ktoś się czepiał jej statusu krwi. Nie jej wina, że jej matka poślubiła mugola.
- Moja wina? Raczej Twoja.... - zaczęła.
- Twoja i tych Twoich goryli. Gdybyście nie zaczęli we mnie rzucać papierkami to nic by się nie stało.
- To Cię tak rozwścieczyło? Nie rozśmieszaj mnie, Johnson. - powiedział, śmiejąc się złośliwie.
Katie miała już serdecznie dosyć Dracona, wiedziała, że z nim nie wygra. Więc odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła w stronę Wielkiej Sali, bo już zbliżał się czas kolacji. Przez całą drogę w jej myślach cały czas był tylko i jedynie Książę Slytherinu. Jak można tak bardzo nienawidzić człowieka, a zarazem go kochać? Katie chyba nigdy nie dostanie odpowiedzi na to pytanie. Gdy tylko dotarła do Wielkiej Sali, podeszła do Hermiony, po czym zajęła miejsce obok niej. Zauważyła, ze Malfoy już siedział ze swoimi kolegami przy stole. Od czasu do czasu zdarzało jej się na niego zerknąć. Na stole leżały już srebrne talerze, sztućce, złote kielichy, a do jedzenia kiełbaski, dyniowe paszteciki, kotlety schabowe, pieczony kurczak, bekon, steki i gotowane ziemniaki.
- Co Ci powiedziała McGonagall? - zapytał zaciekawiony Ron siedzący na przeciwko niej, wcinając przy tym dyniowe paszteciki.
- Mam patrolować z Malfoy'em korytarze przez cały miesiąc. Czyż to nie cudowne? - zapytała z sarkazmem patrząc na chłopaka z sztucznym uśmiechem.
Ron tak samo jak Harry siedzący obok niego wytrzeszczyli oczy. Katie jest ich przyjaciółką, ale oni nie wiedzą jakim uczuciem darzy ona blondyna, nikt tego nie wie. Gdyby się dowiedziała o tym jedna osoba, to ona powiedziałaby to drugiej, ona trzeciej i zakończyłoby się to tak, że cała szkoła by o tym mówiła, a Katie nie miałby tu jak żyć. Dziewczyna wie, że może im ufać, ale tą małą tajemnicę woli zachować dla siebie. 


                                                                   *****                                          

Gdy chłopak szedł w stronę Wielkiej Sali spotkał po drodze Parkinson, która była uradowana, gdy go tylko zobaczyła, od razu ruszyła za nim i zaczęła coś nucić pod nosem. Gdy brunetka tylko dotknęła jego ramienia to on dość mocno się szarpnął.
- Zostaw mnie w spokoju. - warknął, spoglądając na nią gniewnie.
Dziewczyna odsunęła się od niego z łzami w oczach. Nie mogło do niej dotrzeć to, że chłopak nie chciał i nie chce mieć z nią cokolwiek wspólnego. Gdy tylko Książę Slytherinu dotarł do Wielkiej Sali, ruszył w stronę stołu Ślizgonów. Draco zajął miejsce pomiędzy Blaise'em, a Goyle'em. Blondyn nie czuł się w ogóle głodny, nie miał teraz ochoty na jedzenie. Parkinson od kiedy zjawiła się w Wielkiej Sali cały czas kręciła się wokół Malfoy'a. Chłopak miał jej po prostu dosyć.  Gdy zobaczył, że Katie weszła do Wielkiej Sali od razu się skrzywił.
- Co jesteś taki wściekły? - zapytał jego czarnoskóry przyjaciel, Blaise.
- Przez najbliższy miesiąc codziennie muszę spotykać się z przyjaciółką Granger. Mamy razem patrolować korytarze. - wysyczał blondyn.
Draco czuł jak krew gotuje się w jego żyłach. Nienawidził Katie, nienawidził jej od zawsze.  Chciałby zobaczyć jak dziewczyna cierpi...
- Jak ja nienawidzę tej głupiej, przesłodzonej, Johnson. - pomyślał.
Pytaniem jest dlaczego on jej tak nienawidzi... Dlatego, że jest Gryffindorze? A może dlatego, że przyjaźni się z Wybrańcem? Nikt tego nie wie. Dracon przymknął na parę sekund powieki, po czym wstał, otrzepał spodnie i ruszył w kierunku pokoju wspólnego Ślizgonów.

                                                                  ***** 

Jest godzina 21.10. Katie jest już na patrolu, pomimo tego, że nie bardzo chciało jej się na niego iść. Gdy wychodziła z pokoju wspólnego i od jakiegoś czasu przechadzała się między korytarzami, nigdzie nie zauważyła Malfoya. 
- Pewnie zrezygnował. - pomyślała.
Nie liczyła w ogóle, że Książę Slytherinu pojawi się na patrolu. On w ogóle nie chciał spędzać z nią czasu, a co dopiero przez miesiąc. Nie tak dziewczyna planowała spędzać dzisiejszy wieczór. Wolałaby raczej spędzić ten czas z przyjaciółmi. Chociaż... Katie lubi Draco, nawet bardzo i w miarę się ucieszyła, że spędzi z nim trochę czasu. Niestety, chłopak miał do tego mieszane uczucia. Dziewczyna nawet nie pamięta od kiedy zaczęli się... Kłócić, jeśli można to tak nazwać. Katie przechodziła od korytarza do korytarza z różdżką w ręce, z której  wyłaniała się fala światła, gdyż było ciemno. Dziewczyna od czasu do czasu przyglądała się obrazom, które się ruszały. Nagle usłyszała jakieś krzyki...





Cześć. Przeczytałam Wasze komentarze i się ucieszyłam, że moje opowiadanie się Wam podoba. Wiem, że rozdziały są krótkie jak na razie, ale z każdym kolejnym będę się starała coraz bardziej rozbudowywać opisy.... To do napisana :)

Jeśli już tu jesteś zostaw komentarz.

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 1

- Cholera, znowu to samo! - krzyknęła Katie, gdy tylko spojrzała na zegarek leżący na jej małej szafce obok łóżka. Wskazywał równą godzinę ósmą.
Szybko się wywlokła z wygodnego i ciepłego łóżka, w którym mogłaby przeleżeć cały dzień, po czym zaczęła szukać szkolnego mundurka.
- Znowu zaspałam.Chyba McGonagall mi tego tym razem nie podaruje. - pomyślała.
Pierwszą lekcją jest właśnie transmutacja z opiekunką jej domu, czyli profesor McGonagall. Niestety, nie mieli tej lekcji sami Gryfoni, ale też Ślizgoni. Gdy Katie widziała kogoś ze Slytherinu to miała takie uczucie jakby miała wybuchnąć. Bardzo, ale to bardzo często miała z nimi konflikty, praktycznie codziennie. Gdy dziewczyna była już gotowa, spojrzała ponownie na zegarek, który wskazywał godzinę 8.10. Szybko chwyciła podręcznik i szybko wybiegła z dormitorium Gryfonek, po czym przez pokój wspólny. Gdy tylko znalazła się na wąskim korytarzu, od razu przyspieszyła biegu. Kiedy dotarła pod salę, gdzie aktualnie odbywała się lekcja, bez pukania wparowała do klasy cała zdyszana. Wszyscy uczniowie wraz z panią profesor zwrócili wzrok wprost na dziewczynę.
- Przepraszam, za... - zaczęła patrząc na profesor McGonagall.
- Johnson, kolejne spóźnienie. Może trzeba by zamienić Cię w zegarek? wtedy na pewno stawiałabyś się na czas. - powiedziała z nutką złości w głosie, patrząc na uczennicę.
- Przepraszam. - wydukała.
- Siadaj na swoje miejsce, Johnson. - powiedziała, po czym kontynuowała lekcję.
Gdy Katie ruszyła w stronę swojej ławki, słyszała szepty i śmiechy Ślizgonów za swoimi plecami. Dziewczyna zajęła swoje miejsce obok Lavender Brown, jednej z jej przyjaciół. Po 15 minutach lekcji wszyscy byli zajęci pisaniem pracy zadanej przez nauczycielkę. Nagle Katie poczuła, że obrywa czymś w plecy. Gdy się odwróciła, zobaczyła śmiejących się Crabbe'a, Goyle'a i... Malfoy'a, w którym jest szaleńczo zakochana. Z resztą na pewno tylko nie ona, praktycznie wszystkie dziewczyny chcą się z nim umówić. Kiedy zwróciła swój wzrok na McGonagall, zobaczyła ją siedzącą przy biurku i sprawdzającą jakieś papiery. Dziewczyna miała dosyć tego, że była obrzucana jak to się okazało kulkami z papieru. Z zaciśniętymi zębami sięgnęła po różdżkę, którą miała w kieszeni szaty, odwróciła się i wycelowała w buteleczkę z atramentem leżącą na ławce Carbbe'a i Goyle'a. Było to łatwe, gdyż Katie siedziała tylko dwie ławki przed nimi.
- Wingardium leviosa. - wypowiedziała trochę cichutko zaklęcie.
Buteleczka z ciemną cieczą zaczęła się unosić w górę. Widok zaskoczonych Ślizgonów trochę ją rozbawił. Naczynie zaczęło się powoli przechylać. Dwójka uczniów Slytherinu została oblana atramentem. To samo spotkało Malfoy'a. Cała klasa wpadła w śiech z wyjątkiem Parkinson, która nigdy nie śmiałaby się ze swojego kochanego Dracusia.
- Gryffindor traci 10 punktów! - krzyknęła profesor McGonagall.
- Warto było. - powiedziała Katie cichutko sama do siebie.
Pani profesor kazała trójce Ślizgonów udać się do łazienki, aby się oczyścili. Po jakiś 10 minutach lekcja się skończyła. Katie cała radosna udała się na dziedziniec. Wiedziała, że Malfoy będzie chciał się na niej zemścić za to co mu zrobiła. Nigdy jej nie odpuszczał. Kiedy dziewczyna dotarła na dziedziniec zauważyła, że blondyn ze swoimi gorylami też tam są. Chciała się już wycofać, ale chłopak zdążył chwycić różdżkę i wycelować w Katie.
- Expelliarmus! - krzyknął.
Dziewczyna poleciała na trawę, chociaż chłopak ucieszyłby się, gdyby trafiła o mur. Modlił się, żeby to tylko nie była Granger, bo dziewczyny są do siebie łudząco podobne, tylko Katie ma bardziej proste włosy. Malfoy już zbliżał się do dziewczyny, gdy nagle zobaczył, że biegną w jego stronę profesor McGonagll i profesor Snape. Wszyscy zgromadzeni na dziedzińcu obserwowali co się dzieje.
- Slytherin traci 20 punktów. - powiedziała kobieta zwracając się do Mafloy'a.
Następnie pani profesor ruszyła w stronę dziewczyny, po paru minutach oznajmiła, że jest nieprzytomna. Akurat przechodził Hagrid, więc poprosiła go, aby zaniósł nieprzytomną dziewczynę do skrzydła szpitalnego i oznajmiła pani Pomfrey, aby Katie stawiła się u niej jak się tylko obudzi. Profesor Snape stał cały czas obok Malfoy'a karcąc go wzrokiem. McGonagall podeszła do chłopaka i stojącego obok niego profesora.
- Proszę się stawić wraz z panną Johnson w moim gabinecie. - powiedziała patrząc na blondyna.
- Raczej to nie będzie konieczne. - powiedział profesor Snape.
- Według mnie raczej będzie. - powiedziała, po czym odeszła.
Katie gdy tylko się obudziła została poinformowana przez panią Pomfrey, aby się stawiła teraz u profesor McGonagall. Dziewczyna głośno westchnęła, po czym wstała z łóżka szpitalnego i ruszyła w stronę gabinetu swojej opiekunki. Całą drogę przeklinała, gdyż wiedziała, że będzie miała kłopoty. Kiedy tylko znalazła się pod drzwiami pani profesor, grzecznie zapukała, po czym weszła do środka. Ujrzała tam Mafloy'a...










No i jest pierwszy rozdział. Jak wam się podoba? Myślę, że wyszedł taki średni, ale dla mnie będzie się liczyło Wasze zdanie :)

Cześć.

To jest mój pierwszy blog. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pierwszy rozdział powinien pojawić się dzisiaj :)